Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

mąż, zupełnie tak samo jak pan Danglars, który również chciałby gwałtem pozbyć się swej panny Eugenji z domu.
— Pan d‘Epinay jest najzupełniej do pana niepodobny, ten gotów jest z poddaniem przyjąć swój los!
— Tak. I oto do tego stopnia, że już zaczął myśleć o białym krawacie. Poza tem ma on dla Villefortów poważanie. Pan prokurator królewski uchodził zawsze za człowieka surowego, ale i sprawiedliwego.
— Chwała Bogu — rzekł Monte Christo — jest więc przynajmniej choć jeden człowiek na tym świecie, którym pan nie pomiatasz, jak tym biednym Danglarsem.
— Może to stąd pochodzi, że nie jestem zmuszony do żenienia się z jego córką?
— A, mój drogi panie!... zdaje mi się, że jesteś nieco złośliwy! A najzupełniej niepotrzebnie tak bezustannie się pan miotasz przeciwko temu swemu związkowi z panną Danglars. Pozwól tylko czasowi, by pracował dla ciebie, a kto wie, czy pan pierwszy będziesz miał chęć cofnięcia danego słowa?
— Czy tak? — zapytał Albert ze zdumieniem.
— Ależ tak, kochany wicehrabio, bądź spokojny, i wiedz, iż nikt tak bardzo znów nie myśli o tem, by cię gwałtem prowadzić do ołtarza. Mówiąc jednak serjo, powiedz mi, wicehrabio, czy istotnie byłbyś kontent, gdyby miały się zerwać te stosunki?
— Dałbym za to połowę swego życia.
— A więc — kto wie?... bo i pan Danglars napewno dałby za to miljon franków conajmniej.
— Czyż możliwe, by spaść na mnie mogło szczęście tak nagle! — zawołał Albert, wymawiając to, zlekka się nachmurzył. — Ależ hrabio, jakież pan Danglars ma powody?
— Widzisz, wicehrabio, jaki jesteś dumny i egoista, jak cię to dotknęło, że pan Danglars pomyśleć mógł o zerwaniu związku. Otóż bankier okazał się człowiekiem złego smaku i woli istotnie kogo innego, niż pana.
— Któż to jest taki?
— Nie wiem, staraj się pan sam to zbadać.