Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

— Acha. No, już o jednę tylko rzecz zapytam się jeszcze pana, lecz zaklinam cię, książę, na honor i na miłość Chrystusa, byś mi powiedział prawdę.
— Tylko prawdę mówiłem dotychczas i z pewnością z ust moich nie usłyszysz pan kłamstwa.
— Czy wiesz w jakim celu hrabia de Monte Christo kupił dom w Auteuil?
— Owszem, wiem, sam mówił mi o tem. Nabył go, by założyć tam szpital dla warjatów, na wzór założonego już przez barona de Pisani, w Palermo. Czy znasz pan ten szpital?
— Tylko ze słyszenia.
— Doskonały zakład.
Po tych słowach ksiądz powstał, dając tem poznać wysłańcowi prefekta, iż wywiad uważa za skończony.
Przybyły zrozumiał to i podniósł się również z krzesła. Ksiądz odprowadził go aż do drzwi, które sam otworzył, gość skłonił się wtedy i wyszedł.
Pojazd stojący u drzwi, odwiózł go wprost do pana prokuratora królewskiego.
Nie upłynęła godzina, gdy ten sam powóz znów odjechał, kierując się ku ulicy, gdzie zamieszkiwał istotnie lord Vilmor, a nie przy ulicy Chausse d‘Antin, jak mylnie ksiądz Bussoni informował.
Przybysz skreślił bilet do lorda, prosząc go o chwilę rozmowy. Lord kazał odpowiedzieć, iż przyjmie go o godzinie 12, po powrocie z teatru.
Nieznajomy cofnął się, lecz o godzinie 11-ej m. 30 zjawił się znowu. Wtedy powiedziano mu, że lord jest wzorem punktualności i że przybędzie napewno, za dziesięć minut.
Gość oczekiwał w salonie, który nie różnił się niczem od przeciętnych salonów pałacowych.
Po ośmiu minutach oczekiwania, gdy zegar kończył wydzwaniać godzinę dwunastą, otworzyły się drzwi i w ich ramach ukazała wyniosła postać lorda Vilmora.
Był to mężczyzna średniego wzrostu, o twarzy okolnej bakenbardami rudej barwy, śniady, włosy blond, szpakowate,