przez łzy — proszę cię, zechciej wziąć to ode mnie! Wiem, że winogrona francuskie nie mogą się równać z sycylijskiemi, lub syryjskiemi, mam nadzieję jednakże, że zechcesz być pobłażliwym dla naszego biednego, północnego słońca.
Hrabia skłonił się, lecz nie wyciągnął ręki, by przyjąć podawane grona.
— Odmawiasz — szepnęła Mercedes, cichym, zdławionym głosem.
— Racz mnie pani mieć za wytłumaczonego — odpowiedział Monte Christo chłodnym, ugrzecznionym tonem — lecz ja nigdy nie jadam winogron.
Mercedes opuściła grono i westchnęła cicho, lecz głęboko.
Przepyszna brzoskwinia rumieniła się na pobliskim krzewie. Mercedes zerwała owoc powleczony aksamitem wonnym i podając go hrabiemu, rzekła:
— Może to południowe jabłko przyjąć zechcesz?
Hrabia tylko się ukłonił, z gestem przeczenia.
— I znów nie? — zadźwięczał w przestrzeni głos tak bolesny, iż zdawało się, jakby z łkań się narodził — jestem więc aż tak bardzo przeklęta!
I znów brzoskwinia spadła na piasek ścieżki.
— Panie hrabio — mówić zaczęła Mercedes, spoglądając na Monte Christo wzrokiem gonionej sarny, już znużonej — u ludów Wschodu istnieje piękny zwyczaj spożywania chleba i soli na znak wiecznej przyjaźni.
— Jest mi znany ten zwyczaj ludów pierwotnych — my jednak w XIX-ym żyjemy wieku i nie na Wschodzie, lecz we Francj, w której... pojęcie przyjaźni wiecznej nie istnieje, jest nie do pomyślenia nawet; to też najzupełniej słusznie niema i zwyczaju spożywania chleba i soli.
— Mimo to jednak — rzekła Mercedes, cała drżąca chwytając konwulsyjnie Monte Christo za ręce — my jesteśmy przecież przyjaciółmi?
Cała krew uciekła z twarzy hrabiego i zakrzepła w sercu, przymknął oczy i czas długi stał nieruchomy, aż opamiętał się nakoniec i w te odezwał się słowa.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.