— Ależ pani, z jakich przyczyn miałyby nas łączyć lub dzielić uczucia tak wielkie, jak przyjaźń, lub nienawiść? Jesteśmy znajomymi tylko. Nic więcej.
Gdy pani de Morcef usłyszała tę odpowiedź, narazie nie odpowiedziała nic, dopiero po chwili rzuciła banalne, nic nie znaczące:
— Ma pan słuszność zupełną. Jesteśmy znajomymi tylko...
I odwróciła głowę, by ukryć westchnienie, które... do jęku było podobne bardzo.
W milczeniu krążyć zaczęli po alejach.
— Panie — rozpoczęła znów rozmowę Mercedes, po dłuższej chwili milczenia — czy dużo jest prawdy w tem, co ludzie mówią, żeś bardzo dużo w życiu przecierpiał?
— Tak jest, pani, cierpiałem bardzo wiele.
— A teraz?... czy teraz jesteś już szczęśliwy?
— Teraz... już nikt nie słyszy mych skarg. Więcej... ja, teraz już nawet się nie skarżę... Umarło serce ...
— A więc... nie cierpi już... już jest spokojne. Czy to niecierpienie nie uczyniło serca twego, panie, tkliwszem?...
— Serce moje, powtarzam, umarło. Już nic nie odczuwa.
— Mówią, że jesteś żonaty, panie...
— Ja?... któż to mówił?
— Nikt. Widują pana w operze z jakąś bardzo piękną kobietą.
— To jest tylko niewolnica moja, którą kupiłem w Konstantynopolu, córka udzielnego księcia, a więc księżniczka, którą opiekuję się, jak ojciec córką.
— I tak samotny idziesz przez życie?
— Sam. Sam jeden.
— Nie masz rodziny, matki, sióstr?...
— Nie mam nikogo.
— Więc jak możesz tak żyć, nie mając nic, coby cię przywiązywało do życia?
— Tak chciało przeznaczenie. W dalekiej, ach, jak bardzo oddalonej młodości mojej, i moje serce biło kochaniem. I od tego bezmiernego jak morze kochania mego oderwała mnie, bez
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.