I rzuciła się, gdy tylko weszła do pokoju, na najbliższe krzesło z głośnem szlochaniem.
Służba, stojąc u progu, nie ośmielała się postąpić kroku dalej, spoglądała na starego domownika pana Noirtier, który, usłyszawszy hałas w pokoju swego pana, przybiegł co żywo i stanął u drzwi wraz z innymi.
— Wielki Boże! — zawołał de Villefort do swej świekry, gdy tylko rozpoznał w przybyłej panią de Saint Meran — cóż takiego się stało? Dlaczego mąż pani nie przybył wraz z panią?
— Bo już go niema na tym świecie — odpowiedziała omdlewająca z żalu matrona, wybuchając płaczem.
De Villefort pod wrażeniem wieści tej cofnął się nagle, załamując ręce.
— Umarł — szepnął do siebie — umarł... i to tak nagle?...
— Przed ośmioma dniami — opowiadać zaczęła pani de Saint Meran — po załatwieniu wszystkich przygotowań do podróży, wsiedliśmy po obiedzie oboje do powozu w jak najlepszem usposobieniu ducha, aczkolwiek mąż mój od paru dni nieco niedomagał, z przyczyny lekkiego przeziębienia się. Gdyśmy minęli już przedmieścia, spostrzegłam iż zapadł w sen głęboki; ucieszyło mnie to narazie, lecz gdy spał tak parę godzin zaczęło mnie to niepokoić, zaczęłam więc go budzić, wtedy jęknął głucho, wyprężył się, a potem znieruchomiał. Przywołałam natychmiast służącego, kazałam zatrzymać konie i cucić chorego, wszelki jednak ratunek okazał się spóźniony i już tylko z martwem ciałem stanęłam na pierwszym postoju w Aix.
— Przywołała pani doktora? — zapytał de Villefort.
— Natychmiast, lecz i ten nic już pomóc nie zdołał.
— Zapewne... lekarz jednak postawił djagnozę, z jakich przyczyn nastąpiła śmierć pana de Saint Meran tak bardzo nagła?
— Powiedział, że to była apopleksja.
— I cóż pani wtedy zrobiła?
— Mąż mój wyrażał niejednokrotnie swą wolę, iż chciałby być pochowany w grobie familijnym, w Paryżu. Rozkazałam więc jego ciało włożyć w trumnę ołowianą i poleciłam wieźć
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.