siłą, o jaką niktby jej z pewnością nie posądził, a gdy Morrel, mimo to, oddalał się coraz bardziej, wyciągnęła ku górze ręce i zawołała z rozpaczą:
— Powiedz, dokąd idziesz?
— Bądź spokojną — odpowiedział złamany bólem młodzieniec — nie mam zamiaru mścić się na kimkolwiek, co się stał przyczyną nieszczęsnego mego losu. Inny powiedziałby może, że pójdzie do pana d‘Epinay i wyzwie go na walkę śmiertelną. Podług mnie — byłoby to szaleństwem. Cóż w tej sprawie pan d‘Epinay zawinił? Dziś rano widział mnie po raz pierwszy w swem życiu i może już o mnie zapomniał. Nie wiedział nawet o tem, że żyję, gdy pomiędzy ojcami waszymi toczyły się układy, małżeństwa waszego się tyczące. Do pana d‘Epinay najmniejszej przeto nie mogę mieć urazy i przysięgam, iż nie pójdę do niego.
— Żal twój w moją stronę jest więc skierowany?
— I do ciebie nie mam żalu. Kobieta jest istotą bezwolną. Żegnaj mi więc.
— Maksymiljanie!... Maksymiljanie!... zawołała Walentyna — powróć, chcę tego!
Morrel zbliżył się do kraty raz jeszcze z łagodnym uśmiechem na twarzy i gdyby nie bladość niezwykła — myślećby można, iż się znajduje w normalnym stanie ducha.
— Posłuchaj mnie, moja droga, moja ubóstwiana Walentyno — zaczął głosem dźwięcznym, powagi pełnym — żadnych nigdy nie prowadziłem miłostek, ciebie pokochałem miłością pierwszą i ostatnią, to znaczy, iż złożyłem w ręce twoje swe życie; teraz ty mnie opuszczasz — nie z dobrej woli, lecz że opuścić mnie jesteś zmuszona. Życie moje, po tym fakcie jest już dla mnie najzupełniej zbędne, martwe, bez celu, niepotrzebne.
Jestem sam na świecie: siostra moja nie potrzebuje mnie, ma męża i jest szczęśliwa. Jestem więc najzupełniej zbyteczny na świecie.
Czekać będę jeszcze twego ślubu, gdy jednak nieszczęście moje stanie się już faktem niewątpliwym, dokonanym, — odej-
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.