próżno. Dopiero na trzeci dzień, około godziny dziesiątej zrana, otrzymał za pośrednictwem poczty mały bilecik, na którym następujące były skreślone słowa:
„Ani łzy ani prośby, ani łzawe błagania nawet — nie pomogły. Termin podpisania aktu został wyznaczony na jutro, na godzinę dziewiątą wieczorem.
— Jedno mam serce i jedno słowo, a te — są twoje: jutro więc o godzinie trzy kwadranse na dziewiątą będę przy kracie.
P. S. Biedna moja babka ma się coraz gorzej; jest już nieprzytomna, a nawet jakby wpadła w obłęd“.
Morrel nie poprzestał na tych wiadomościach od Walentyny otrzymanych, lecz poszedł do notarjusza, który wiadomości te potwierdził w zupełności, mówiąc, iż podpisanie aktu ślubnego wyznaczone zostało rzeczywiście na godzinę dziewiątą wieczorem.
Lecz tego zrozpaczonemu młodzieńcowi nie było dosyć, udał się jeszcze do hrabiego Monte Christo, i tam istotnie dowiedział się najwięcej. Nietylko pan d‘Epinay osobiście był u hrabiego, ażeby go o fakcie tym powiadomić, lecz i pani de Villefort ze swej strony skreśliła do hrabiego słów parę, z prośbą o wybaczenie, że go nie zaprasza, licz dzieje się to z przyczyny śmierci pana de Saint Meran jedynie, jak również i choroby pozostałej po nim wdowy.
Jak d‘Epinay hrabiemu opowiadał, został on już przedstawiony margrabinie, która powstała z łóżka dla tego jedynie, aby go przyjąć, poznać i pobłogosławić.
Czytelnicy nasi łatwo sobie mogą wyobrazić, w jakim stanie duszy znajdował się Morrel po otrzymaniu tych wszystkich wiadomości. Jego wzruszenie nie mogło ujść baczności bystrego oka hrabiego, który zaczął się wypytywać o przyczynę tego podniecenia. Morrel chciał już wszystko powiedzieć