— Przypuszczaćby więc można, że przyczyną jej zgonu były: wiek i zgryzota. Ta ostatnia, istotnie, może czasami zabić, aczkolwiek są to wypadki bardzo rzadkie, nie zabija nigdy jednak tak nagle, tak piorunująco.
De Villefort ani słowa nie odpowiedział, podniósł tylko głowę do tej chwili na piersi opuszczoną, i obłąkanym wzrokiem spojrzał na doktora.
— Wszak byłeś przy niej nieprzerwanie, aż do chwili jej zgonu? — zapytał pan d‘Avrigny.
— Byłem, sam przecież zabroniłeś mi się oddalać.
— Czy zaobserwowałeś objawy choroby, na którą teściowa twa zmarła?
— Tak jest, doktorze. Pani de Saint Meran miała trzy ataki, coraz to silniejsze i gwałtowniejsze; gdyś przybył, margrabina ledwo oddychała. Po chwili zerwała się z łoża, z wyciągniętemi w górę rękoma. Wtedy spojrzałem na ciebie i z twej twarzy, doktorze, wywnioskowałem odarzu, iż stan chorej jest bardzo poważny. Chwyciłeś ją za rękę i liczyłeś puls. Był to atak ostatni, w którym biedna skonała.
— Otóż teraz powiem ci, panie prokuratorze królewski, że symptomaty tej choroby, na którą teściowa twa zmarła i symptomaty otrucia pierwastkami roślinnemi są absolutnie te same.
Pan de Villefort, po usłyszeniu słów tych, powstał momentalnie.
— Na Boga! — zawołał — pomyśl dobrze, doktorze, coś powiedział!...
Morrel nie wiedział, czy śni, czy też jest na jawie.
— Wierzaj pan — rzekł w ten sposób zaatakowany — iż zdaję sobie doskonale sprawę z doniosłości mego oskarżenia.
— A czy mówisz to do urzędnika, czy też do przyjaciela?
— Do przyjaciela. I jestem do tego stopnia pewien tego, co mówię, że mogę ci nawet powiedzieć, jaką trucizną pani de Saint Meran została otruta. Otóż teściowa twoja przyjęła bardzo dużą dozę brucyny.
De Villefort porwał za rękę doktora.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.