— Ależ to niepodobna! Ja śnię chyba, marzę! — powiedział. — Na imię Boga, powiedz mi, doktorze, że możesz być jednak w błędzie?
— Omyłka jest zawsze możliwa... Nie zdaje mi się jednak, bym się omylił w tym wypadku.
— Doktorze, zlituj się nade mną, od kilku dni tyle nadzwyczajnych spotkało mnie rzeczy, iż rozum tracę.
— Czy ktokolwiek prócz mnie, widywał margrabinę?
— Nikt.
— Czy nie posyłano do apteki, po jakiekolwiek inne lekarstwa, prócz tych, które ja zrobić poleciłem?
— Napewno nie.
— Pani de Saint Meran nieprzyjaciół w domu swym mieć nie mogła. Komuż zależeć mogło na jej śmierci?
— Ale komużby mogło zależeć?... komuż?... Córka moja była jedyną jej dziedziczką. A gdyby taka myśl przyjść mi miała do głowy, przebiłbym się sztyletem natychmiast, by ukarać serce, że coś podobnego mogło się w głowie mej narodzić.
— Ależ uchowaj Boże, bym miał kogoś posądzić — zawołał bolesnym, lecz i podrażnionym głosem pan d‘Avrigny — robię jedynie przypuszczenia, iż może to być omyłka, wypadek, czyjaś zła wola nakoniec... Stanowczo twierdzę to jedynie, iż margrabina umarła z otrucia, a już twoją rzeczą, panie prokuratorze królewski, jest wyśledzić, jakim sposobem się to stało. Zapytaj się więc przedewszystkiem starego sługi pana Noirtiera, Wawrzyńca, czy się wypadkiem nie omylił i nie dał pani de Saint Meran czegoś, co było przygotowane dla jego pana?
— A jakim że sposobem lekarstwo dla pana Noirtier przeznaczone, otrućby mogło panią de Saint Meran?
— Nic prostszego. Musi ci być wiadome przecież, że w niektórych chorobach trucizny są lekarstwami, paraliż właśnie jest jedną z takich chorób. Otóż po wypróbowaniu wszelkich innych lekarstw, od trzech miesięcy daję twemu ojcu brucynę właśnie; ostatnim razem zapisałem mu dozę aż sześciu centigramów. Na sparaliżowane narządy pana Noirtier
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.