GRÓB FAMILIJNY.
W dwa dni po zdarzeniach, w poprzednim rozdziale przez nas opisanych, bardzo liczne grono osób z najwyższego towarzystwa paryskiego zebrało się o godzinie jedenastej rano przed bramą pałacu de Villefort. Długi sznur powozów zajmował całe prawie przedmieście Saint Honore.
Pomiędzy ekwipażami temi jeden wyróżniał się szczególnym swym kształtem. Był to rodzaj furgonu na czarno pomalowanego. On to właśnie poprzedzać miał orszak żałobny.
Dowiadywano się, a w końcu dowiedziano się, iż w furgonie tym złożona była trumna ze zwłokami margrabiego de Saint Meran. Przybyli na jeden pogrzeb, dwom odrazu towarzyszyć mieli.
Orszak, jak o tem wspomnieliśmy już, był bardzo liczny. Margrabia de Saint Meran, wysoki dygnitarz, wierny sługa Ludwika XVIII-go i Karola X-go, miał bardzo wielu przyjaciół, którzy, łącznie z osobami zaprzyjaźnionemi z domem de Villefortów, utworzyli orszak nader okazały.
Obydwa ciała miały być razem pochowane na cmentarzu Pere Lachaise, gdzie oddawna pan de Villefort miał już swój grób familijny. W grobowcu tym od lat złożone już było na sen wieczny ciało biednej Renaty, z którą teraz jej rodzice, po wieloletniej rozłące, znów połączyć się mieli.
Paryż, zawsze ciekawy, zawsze skory do uczestniczenia w orszakach pogrzebowych, wziął udział i w tym pogrzebie, ażeby