Walentyna podeszła do drzwi, otworzyła je i przywołała starego sługę.
Przez cały czas „rozmowy“ powyższej Noirtiera z wnuczką, de Villefort potem się oblewał, niepokojem dręczony, co do Franciszka, to ten stał zdumiony, więcej — osłupiały.
Wawrzyniec nie pozwolił na siebie czekać, lecz ukazał się natychmiast.
— Wawrzyńcze — powiedziała Walentyna — dziadek mój kazał mi wziąć klucz z tej oto szuflady, a następnie otworzyć szufladę tego oto biurka, ma być tutaj coś skrytego i że tobie jest wiadoma ta tajemnica. Pokaż nam tę skrytkę.
Stary sługa spojrzał na swego pana.
— Tak, chcę tego — mówiło przenikliwe oko starca.
Wawrzyniec nacisnął w pewnem miejscu tajemną sprężynę, a gdy jedna z deseczek odskoczyła, wydobył ze skrytki zwój papierów.
— Komuż mam oddać te papiery? Czy panience?
— Nie.
— A więc panu baronowi d‘Epinay?
— Tak.
Zdziwiony niepomiernie, Franciszek wystąpił naprzód.
— Ja mam wziąć te papiery? — zapytał.
— Tak.
D‘Epinay odebrał wtedy papiery, rozerwał wstążkę i rzucił okiem na kopertę, na której zobaczył napis „Oddać po mojej śmierci przyjacielowi memu, jenerałowi Durand, który, umierając, przekaże, z kolei, pakiet ten synowi swemu z poleceniem by go przechowywał jak najstaranniej, jako dokument nader wielkiej wagi“.
— Cóż mam zrobić z papierami temi? — zapytał d‘Epinay.
— Zapewne zachować u siebie zapieczętowane — rzekł prokurator królewski.
— Nie, nie!... zaoponował żywo paralityk.
— Żądasz może, kochany dziadku, ażeby pan d‘Epinay je przeczytał?
— Tak.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.