Christa. — Jak myślisz jednak, hrabio, czy jest on istotnie księciem?
— Ręczyć za to nie mogę — odpowiedział zapytany. — Przedstawiono mi jego ojca jako margrabiego, lecz stało się to z tej przyczyny może, iż stary Cavalcanti, jako arystokrata rodu bardzo starożytnego, lekceważy sobie, być może, nowoczesne tytuły. Tak zupełnie jak u nas Rohanowie...
— Zechciej wziąć pod uwagę — wróciła baronowa do poprzedniego tematu — iż byłoby to dla nas bardzo nieprzyjemne, gdyby tak przypadkiem pan de Morcef odwiedził nas teraz i zastał pana Cavalcantiego w pokoju Eugenji...
— Doskonale, baronowo, rzecz określiłaś, mówiąc „wypadkiem“ bo istotnie byłaby to rzecz bardzo niezwykła, gdyby raczył nas odwiedzić gość tak bardzo rzadki.
— Gdyby jednak się zjawił i zastał tego młodzieńca przy Eugenji, mógłby być z tego powodu bardzo nie w humorze.
— On? Cóż za przypuszczenie! Nic nie upoważnia do stawiania wniosków, by miał on dla córki naszej jakieś inne uczucia prócz obojętności. A zresztą, co mnie to obchodzić może, czy będzie on kontent, czy może przeciwnie?
— Jednakże... gdyśmy już tak daleko zaszli...
— Czyż istotnie tak bardzo znów daleko?
— Pan wice-hrabia Albert de Morcef — zameldował w tej samej chwili lokaj, drzwi otwierając.
Usłyszawszy anons ten, baronowa, jakby sprężyną podrzucona, chciała pójść po córkę, by ją sprowadzić do salonu, lecz Danglars przytrzymał ją za rękę.
— Proszę dać pokój — rzekł.
Monte Christo udał, że nie zauważył całej tej sceny.
Albert de Morcef wyglądający bardzo dobrze i wesoło, gdy wszedł do salonu, skłonił się przedewszystkiem głęboko baronowej, następnie przywitał się z Danglarsem poufale, a z hrabią serdecznie. Po dokonaniu tych formalności zwrócił się do pani domu z zapytaniem:
— A panna Eugenja? czy nie słaba wypadkiem?
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/215
Ta strona została uwierzytelniona.