Danglars spojrzał nań przeciągłym wzrokiem i nic nie odpowiedział.
— Wyjdziemy może razem? — zapytał wtedy Albert Monte Christa.
— Ależ doskonale — odpowiedział hrabia.
Morcef nie mógł zrozumieć, z jakich przyczyn baron spojrzał podobnym nań wzrokiem, lecz spojrzenie to zauważył, to też natychmiast rzekł cicho do Monte Christa:
— Czy zauważyłeś hrabio, jak ten pan spojrzał na mnie? — Cóż to za wiadomości przyjść mogły z Grecji?
— A skądże ja mogę o tem wiedzieć?
— Ponieważ z twych opowiadań o Grecji wywnioskowałem, iż stosunki tego kraju są ci doskonale znane.
Monte Christo zamiast odpowiedzi uśmiechnął się tylko, uśmiechem takim, jakim uśmiechamy się zazwyczaj, gdy nie chcemy dać żadnej odpowiedzi.
— Pójdę w takim razie do pani Danglars i do jej kawalera, ażeby mu powiedzieć, parę grzeczności przy pożegnaniu — rzekł Albert do hrabiego, odchodząc.
Do Monte Christa zbliżył się wtedy Danglars ze słowy:
— Wiesz, hrabio, iż doskonały miałeś pomysł, doradzając mi, bym napisał do Grecji. Wprost potworna historja łączy się z temi dwoma słowami: „Fernand i Janina“. Zajdź kiedy do mnie, to ci ją opowiem.
Po tych słowach barona, Monte Christo pożegnał się z całem towarzystwem i wyszedł w towarzystwie Alberta.
Tym sposobem pan Andrzej Cavalcanti został panem pola bitwy.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/219
Ta strona została uwierzytelniona.