Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ali, kawy i fajek — dała rozkaz następnie.
Monte Christo wskazał Albertowi krzesło, sam zaś zajął miejsce przy małym stoliczku, pośrodku którego stała nargila a dookoła niej pełno żywych kwiatów, artystycznych statuetek i książek...
Ali wrócił, przynosząc nietylko fajki ale i kawę, dla Baptysty, bowiem, do apartamentu Hayde wstęp był zamknięty.
Morcef nie przyjął jednak fajki.
— Pal pan, proszę — rzekł Monte Christo — Hayde nie znosi wprawdzie dymu z cygar, jako dla jej powonienia przykrych, wonny tytuń wschodni wszelako pali sama.
Albert wziął wobec tego fajkę z ręki Alego, który wtedy natychmiast pokój opuścił.
Filiżanki z kawą stały przed każdym, postawione, na oddzielnych, niskich stolikach, na stoliczku Morcefa jedynie postawiono cukierniczkę. Monte Christo i Hayde bowiem pili kawę na sposób wschodni — nie osłodzoną.
— Od jak dawna bawisz pani w zachodniej Europie? — rozpoczął rozmowę Albert.
— Miałam pięć lat zaledwie, jak opuściłam swą ojczyznę, Grecję, — odpowiedziała Hayde — gdy oczy przymknę wszystko staje mi żywo w pamięci.
— Hrabio — rzekł zcicha Morcef do Monte Christo — pozwól, by Hayde opowiedziała mi coś z dziejów swego życia, coś o ojcu swoim. Nie pozwoliłeś mi, bym rozmawiał z nią o mym ojcu, jednakże może ona sama mi o nim coś powie; nie uwierzysz jak bardzo był bym szczęśliwy, gdyby tak piękne usta wymówiły imię mego ojca.
Monte Christo zwrócił się tedy do greczynki i rzekł do niej w języku nowogreckim, kładąc duży nacisk na swe słowa:
— Opowiesz nam o losie swego ojca, lecz ani słowa o zabójcy i zdradzie.
Hayde westchnęła głęboko, a ciemna chmurka przysłoniła jej czoło.
— Coś do niej mówił, hrabio? — zapytał cicho Morcef.