— Na jakiej zasadzie przeto mnie bić się nie pozwalasz?
— Nie mówię bynajmniej, byś się bić nie miał, wygłaszam jedynie pogląd, że pojedynek jest aktem nader doniosłym, nad którym wartoby się zastanowić.
— A Beauchamp czy się zastanawiał, znieważając mego ojca?
— Trochę zanadto jesteś, hrabio, ostry. Bo zechciej tylko wziąć pod uwagę, że... przypuśćmy... pamiętaj jednak, byś się nie gniewał o to, co powiem!...
— Słucham.
— Przypuśćmy... iż wiadomość ta jest prawdziwa!
— Synowi nie wolno nigdy czynić przypuszczeń, które krzywdzićby mogły honor jego ojca.
— Jednak lepiej byłoby, zanim poślesz świadków Beauchampowi, przekonać się pierwej.
— Nie, nie uczynię tego.
— Więc dam ci jedną radę. Zamiast posyłać świadków, lepiej idź sam do Beauchampa.
— To się sprzeciwia wszelkim regułom pojedynkowym.
— Ale też i twoja sprawa nie jest taka, jak inne. Gdybyś do niego poszedł sam, byłoby to dla ciebie ze wszech miar korzystne. Przedewszystkiem wszystko pozostałoby pomiędzy tobą a nim. To raz, a następnie, jeżeli Beauchamp zgodziłby się dać odwołanie, trzeba mu zostawić zasługę dobrej woli; jeżeli się nie zgodzi — no, to będziesz miał dosyć czasu wtedy posłać mu sekundantów.
— Więc mi pan radzisz, bym sam udał się do Beauchampa?... Wiesz pan, że może to jest i dobra rada? Lecz jeżelibym się do niej zastosował i nic tam nie zdziałał, to znaczy, iż musiałoby dojść do pojedynku, to wtedy, czy mogę na ciebie liczyć, hrabio, że zgodziłbyś się być moim świadkiem?
— Kochany wicehrabio — rzekł Monte Christo głosem pełnym powagi — złożyłem ci już raz dowód, iż jestem gotów dużo zrobić dla ciebie; jednak usługa, której teraz ode mnie się domagasz, przechodzi moją możność.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/243
Ta strona została uwierzytelniona.