Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chciałem ci powiedzieć, że gdybym tak był na twojem miejscu, tobym sobie poradził. Poprosiłbym o wypłacenie mi pensji z góry za rok, a choćby za kwartał...
— Wiesz, że to nie jest tak bardzo znów zły pomysł — zawołał Andrzej.
— Bierz się do sera i powiem ci, że to wino jest wcale dobre, więc pij.
— Ależ piję. Ale o czem to mówiliśmy? Acha!... o tem, że twój pomysł jest doskonały. Dlaczego jednak ty sam nie wprowadzisz go w wykonanie? Dlaczego nie weźmiesz pensji za kwartał, choćby i za rok, i nie umkniesz z tem do Brukseli naprzykład? Zamiast jak eks-piekarz, wyglądałbyś jak bankrut, spożywający owoce swej ciężkiej pracy.
— Jakżeż chcesz, u djabła, bym uciekał z 2400 frankami w kieszeni?!...
— Oj Kadrusie, Kadrusie!... Jakżeż prędko zmieniają się ludzie! Przed paroma miesiącami umierałeś przecież z głodu!
— Apetyt wzrasta przy jedzeniu — odparł Kadrus, wyszczerzając zęby, jak małpa, kiedy się uśmiecha, lub jak tygrys, kiedy warczy — otóż wiedz, iż ułożyłem sobie pewien plan.
Plany Kadrusa przejmowały Andrzeja zawsze trwogą, jeszcze bardziej, aniżeli jego myśli. Myśl, bowiem jest tylko ziarnem, gdy plan — to już wykonanie.
— Bardzo ciekawy jestem tego planu — rzekł — dobry być musi?
— Dlaczegóż miałby być zły? Czy zły był ten ostatni, który nas z więzów wydobył? Myślę, że nie najgorszy, jeżeli tu jesteśmy?
— Nie przeczę, iż czasami twe pomysły są doskonałe. Cóż teraz masz na myśli?
— Powiedz mi naprzód, czy nie zechciałbyś, bez żadnej dla siebie straty, napędzić do mej kieszeni jakieś 15000 franków? Nie, to trochę za mało, za takie pieniądze nie mógłbym zostać uczciwym człowiekiem; trzebaby minimum 30,000 franków.
— Niepodobieństwo — oschle odpowiedział Andrzej — w tem ci nic nie poradzę.