Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.

Godzina pierwsza wybiła w chwili tej na wieży Inwalidów.
Gdy Kadrus stanął na ziemi, jakiś człowiek, do tej chwili ukrywający się w cieniu drzew, pędem, czając się, przebiegł ulicę ku miejscu, na którem był Kadrus, a wtedy ciszę nocy rozdarł jęk boleści pełen, a potem wołanie:
— Ratunku!... Mordercy!...
Rozległ się tupot nóg szybko uciekających i znów wołanie:
— Ratunku!
Uciekający zatrzymał się wtedy, potem zawrócił, zbliżył się do wołającego i... już głucha zapanowała cisza.
Po chwili mała furtka w murze otworzyła się i ukazali się w niej: naprzód Ali, a następnie pan jego.