Naraz rozbudził Morcefa tętent konia; spojrzał wtedy przez okno i z największą dla siebie przykrością, a jednocześnie i z dużem zaciekawieniem, ujrzał na dziedzińcu swego służącego?
— Cóż ty tu robisz, Florku! — zapytał, zrywając się z krzesła — czy może matka moja zasłabła nagle?
I młodzieniec rzucił się ku drzwiom, jak oszalały.
Monte Christo podszedł wtedy do okna i zobaczył, że służący oddał swemu panu list jakiś oraz numer dziennika.
— List od Beauchampa?... Więc to pan Beauchamp cię tu przysłał?
— Tak jest, panie, kazał mi przyjść do siebie; dał pieniędzy na drogę, najął konia pocztowego i polecił, bym, nie zatrzymując się nigdzie, pędził do pana. To też spieszyłem się bardzo, tak iż całą podróż odbyłem w przeciągu piętnastu godzin.
Albert ze drżeniem otworzył list. Po przeczytaniu pierwszych zaraz wierszy boleśnie krzyknął.
Nagle w oczach mu się zaćmiło, zachwiał się i — gdyby nie pomoc służącego, który go podtrzymał, — byłby padł na ziemię.
— Biedny młodzieniec — rzekł do siebie Monte Christo — stara to prawda, że błędy ojców spadać będą na synów i to aż do dziesiątego pokolenia.
Albert wracał zwolna do przytomności. Przeczytał list do końca, przetarł chustką czoło, zlane potem, zgniótł w dłoniach dziennik, wreszcie odezwał się do służącego:
— Czy twój koń, Florku, zdołałby mnie zanieść z powrotem do Paryża?
— To nędzna szkapa pocztowa.
— Boże mój! W jakim stanie był dom nasz, gdyś go opuszczał?
— Wszystko pozostawiłem w spokoju. Gdy wróciłem od pana Beauchampa, zastałem tylko panią zapłakaną, zapytywała mnie, czy nie wiem, kiedy pan wicehrabia powróci? Odpowie-
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/308
Ta strona została uwierzytelniona.