— A więc proszę jej powiedzieć, aby zechciała przyjść do nas.
Po chwili oczekiwania zjawiła się w sali. Była spowita w czarne gazy indyjskie, które osłaniały ją całą. Po lekkim chodzie i czarownej woni perfum wytwornych poznaliśmy jedynie, że musi to być kobieta młoda i piękna.
Przewodniczący poprosił, by przybyła zechciała odsłonić twarz. Odrzuciła wtedy zasłonę i zebrani ujrzeli przed sobą postać młodej, bardzo pięknej dziewczyny.
— Wiem już — zawołał Albert — kto był tym świadkiem. To była Hayde, niewolnica hrabiego Monte Christo.
— Któż ci to powiedział? — ze zdziwieniem zapytał Beauchamp. — Lecz zgadłeś, to była istotnie ona. Słuchaj jednak dalej, co się stało. Otóż pan de Morcef przyglądał się Greczynce tej to z przerażeniem, to znów z nieukrywanem zdziwieniem.
Przewodniczący wskazał ręką krzesło młodej kobiecie, ta jednak dała znak głową, że stać będzie.
— Aczkolwiek miałam cztery lata zaledwie — rozpoczęła swe zeznania młoda Greczynka głosem dźwięcznym, pełnym czarującego smutku — w chwili, gdy twierdza Janiny wpadła w ręce wrogów, ze względu jednak na to, że wypadki te dotyczyły mych najbliższych i ogromnej dla mnie były wagi, żaden szczegół nie zatarł się w mej pamięci.
— Jakiej, dla pani, mogły być wagi wszystkie te wypadki?
— Szło o życie lub śmierć mego ojca i mej matki. Me imię — Hayde, jestem bowiem córka Alego Teleben, paszy Janiny, i Vasiliki, jego pierwszej małżonki.
Rumieniec skromności i dumy wybił się w chwili tej na twarzy młodej kobiety, dostojny wyraz jej oczu, majestat postawy, dobór słów wreszcie pełnych powagi, sprawiły wprost niezwykłe wrażenie na całem zgromadzeniu.
— Pani — rzekł przewodniczący w odpowiedzi, z ukłonem pełnym głębokiego szacunku — wybacz, iż ośmielę się zapytać cię o to, czy możesz jednak słowa swe poprzeć dowodami.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/014
Ta strona została uwierzytelniona.