Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/026

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VI.
ZNIEWAGA.

Gdy Albert i Beauchamp opuścili dom bankiera, ostatni z nich rzekł:
— Słuchaj Albercie, przed chwilą sam ci powiedziałem, że najbardziej winnym w tej sprawie zdaje się być Monte Christo.
— Tak jest. To też idziemy teraz do niego.
— Poczekaj no, mój drogi. Zanim to uczynimy, wartoby się dobrze nad krokiem tym zastanowić. Bo widzisz, pan Danglars jest człowiekiem interesów, a ludzie tacy są zawsze przywiązani do życia i nie łatwo dają się skłonić do pojedynku. Przeciwnie hrabia, — jest szlachcicem... tak się przynajmniej zdaje. Otóż czy nie lękasz się pod tą szatą szlachcica odnaleźć zwykłego zbira?
— Ja tylko jednej rzeczy się lękam, to jest — czy ten człowiek bić się zechce?
— O to możesz być spokojny. Hrabia Monte Christo napewno przyjmie wyzwanie, nazbyt dobrze włada on bronią, by mógł uchylać się od walki. I nad tym ostatnim faktem właśnie zastanowić się warto...
— Przyjacielu! — odpowiedział Morcef z łagodnym uśmiechem — ja tego właśnie pragnę! Największem byłoby to dla mnie szczęściem, — zginąć za mego ojca; krew moja choć w części zmyłaby hańbę, jaka spadła na nas.
— Biedna twoja matka nie przeżyłaby tego.