— Biedna matka moja... Lecz lepiej niech umrze z tej przyczyny, aniżeliby miała skonać ze wstydu.
— Jeżeli tak myślisz, Albercie... idźmy więc. Czy sądzisz jednak, że go zastaniemy w domu?
— Niewątpliwie. Wyjechał w kilka godzin po mnie, jest więc w Paryżu napewno.
Beauchamp chciał sam wysiąść, Albert jednak zwrócił jego uwagę, iż sprawa jest tak ważna, iż można nie zwracać uwagi na zwykłe pojedynkowe reguły.
W przedsionku przyjął ich Baptysta.
— Pan hrabia wrócił rzeczywiście — rzekł — lecz się teraz kąpie i nikogo nie kazał przyjmować. Dom pana hrabiego przez cały dzień dzisiejszy będzie zresztą dla gości zamknięty, gdyż do obiadu pan hrabia będzie pracował w bibljotece z księdzem Bussonim, zaś po obiedzie jedzie do teatru na operę.
— Jesteś tego pewien?
— Jak najpewniejszy, pan hrabia już wczoraj wydał rozkaz, by konie były gotowe na ósmą wieczorem.
— Bardzo dobrze — odpowiedział Albert — to jedynie wiedzieć pragnąłem.
Po wyjściu zaś z pałacu powiedział do Beauchampa:
— Jeżeli masz jakąś pracę, to idź do niej zaraz, jeżeli randez-vous na dziś wieczór — odłóż je do jutra. Liczę bowiem i bardzo cię o to proszę, byś zechciał pójść ze mną razem dziś do teatru. Jeżeli to możliwe, to przyprowadź ze sobą również i barona Chateau-Renaud.
Beauchamp przyrzekł, że już przed ósmą będzie w teatrze.
Wróciwszy do domu, Morcef napisał natychmiast listy do Franciszka, Morrela i Debraya z prośbą, iż pragnąłby bardzo (co podkreślił) widzieć się z nimi dziś w teatrze Opery.
Potem poszedł do swej matki, która od wczoraj nie przyjmowała nikogo i sama nie opuszczała swego pokoju. Zastał ją w łóżku, znękaną cierpieniem, złamaną zupełnie tak okropnem upokorzeniem publicznem.
Gdy ujrzała Alberta — zalała się łzami. Te łzy jednak przyniosły jej właśnie ulgę.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/027
Ta strona została uwierzytelniona.