znaleźć można błędy, to mój syn, niestety, okazał się nikczemniejszy.
— Panie — odpowiedział Monte Christo — nie sądzę, byś po to do mnie przyszedł, ażeby mi się zwierzać ze swych spraw familijnych. Udaj się z tem do swego syna.
— Nie, panie, nie pójdę — rzekł generał z uśmiechem złowrogim, który zresztą przemknął się po jego twarzy przelotnie jak zimowa błyskawica, — i dobrze powiedziałeś, że nie poto tu przyszedłem, ażeby złorzeczyć na syna. Przyszedłem tutaj, ażeby ci powiedzieć, że cię nienawidzę, że cię nienawidzę żywiołowo, bezświadomie, bezwiednie. Zdaje mi się, że cię nienawidzę od chwili urodzenia chyba, oddawna. Zdaje mi się, że cię znałem już dawniej, w mej młodości, czy dzieciństwie i że zawsze cię nienawidziłem. Myślę więc, że jeżeli młodzież dzisiejsza bić się nie lubi, to my powinniśmy może stanąć ze sobą do walki śmiertelnej. Czy takie jest pańskie zdanie?
— Najzupełniej.
— Bić się będziemy na śmierć, dopóki jeden z nas nie zginie — rzekł Morcef z wściekłością.
— Dopóki jeden z nas nie zginie — powtórzył jak echo Monte Christo, dając przytem głową lekki ruch potakiwania.
— Możemy więc natychmiast iść, by poszukać sobie jakiegoś pustynnego miejsca.
— W samej rzeczy — przyznał Monte Christo — świadkowie są dla nas zbyteczni najzupełniej, znamy się bowiem aż nadto dobrze.
— No, jeżeli o to chodzi — zaprzeczył Morcef — to nie tak znów bardzo.
— Czyżby?... powiedział Monte Christo ze spokojem do rozpaczy istotnie doprowadzić mogącym — zobaczymy tedy...
— Czy nie jesteś pan żołnierzem Fernandem, który zbiegł z szeregów w przeddzień bitwy pod Waterloo?... Czy nie jesteś porucznikiem Mondego, który, jako szpieg, przeprowadził armję francuską w Hiszpanji?... Czy nie jesteś jenerałem Fernandem Mondego wreszcie, który zdradził, zaprzedał, a w końcu zamordował dobroczyńcę swego, Ali Telebena?... I czy ci wszy-
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/062
Ta strona została uwierzytelniona.