— Jaka przyczyna?... powiedziała. — Nie ta z pewnością, by pan Cavalcanti był brzydszy, lub piękniejszy od innych, więcej ograniczony, lub mądrzejszy, bardziej odrażający wreszcie, aniżeli wszyscy inni przedstawiciele męskiego rodzaju. Owszem, pan Andrzej wydawać się może konkurentem do pozazdroszczenia, zwłaszcza dla panien, dla których piękna figura mężczyzny jest wszystkiem. Lecz to, co jest odpowiednie dla pensjonarek, lub dla... zawiedzionych mężatek, niegodne jest mnie, ojcze. Ja swej wolności nie oddam nikomu, nie zgodzę się na to nigdy, bym od kogoś była zależna.
— O nieszczęśliwa, nieszczęśliwa! — zawołał Danglars.
— Nieszczęśliwa?... A to dlaczego, ojcze? Wcale nie. Wyrażenie twe jest bardzo teatralne, mocno przesadzone. Rzecz się ma wprost przeciwnie nawet, bo powiedz, czego mi brakuje naprawdę? Jestem piękna, nie bez pewnych zdolności i bardzo wrażliwa przytem, to znaczy — odczuwająca piękno we wszystkich jego przejawach, jestem nakoniec bogata, bo przecież ty, ojcze, masz posiadać podobno kolosalny majątek, zaś ja jestem jedyną twoją dziedziczką. Mógłbyś mnie wprawdzie wydziedziczyć, na szczęście prawo nie pozwala na to i musisz mi chcąc nie chcąc część swego majątku pozostawić, mam jednak nadzieję, iż otrzymam go cały, bo znam twój charakter i wiem, że oddanie go ubogim byłoby dla ciebie rzeczą niemożliwą. Niemożliwą...
— Eugenjo — odpowiedział bankier — widzę, że jesteś moją nieodrodną córką. Cóż to za wspaniały egoizm!... poznaję swoją krew. Otóż wiedz, że jeżeli nastaję, byś poszła za mąż, to mam ważne powody, domagając się tego. Bądź przytem pewna, że, jeżeli ci zaproponowałem zamążpójście, to nie dla twego dobra, bo o tem, Bóg mi świadkiem — nie myślałem wcale. Lubisz szczerość, więc ci to mówię otwarcie. Otóż proponowałem ci męża z powodu niektórych handlowych stosunków i projektów, które, dzięki zamążpójściu twemu chciałbym doprowadzić do skutku. Wzmocniłoby ono mianowicie mój kredyt, zaś kredyt dla bankiera jest tem samem, czem dla człowieka powietrze, bez kredytu bankier istnieć nie może.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.