Walentyna nie mogła znaleźć słów; z przerażenia zresztą głosu nawet wydobyć nie mogła.
W jej wzroku jednak, lęku i obawy pełnym, każdy wyczytać mógł zapytanie:
— Jeżeli twe zamiary czyste, pocóż tu przyszedłeś?
Hrabia swą iście nieziemską intuicją odgadł, co się działo w sercu dziewicy.
— Słuchaj mnie, albo raczej spojrzyj na mnie — rzekł — popatrz na moje zaczerwienione oczy i na twarz bledszą niż zazwyczaj. Już cztery noce ani na jeden moment oka nie zmrużyłem, już cztery noce czuwam nad tobą, zaś czynię to bo mnie prosił o to nasz wspólny przyjaciel, Maksymiljan.
Fala gorącej krwi zalała purpurową łuną bladziutkie do tej chwili lica chorej. Imię to, tak nagle wymówione, rozproszyło w niej resztki nieufności, jaką uczuwała dla hrabiego.
— Więc Maksymiljan powiedział panu wszystko? — zapytała.
— Tak jest. Od niego dowiedziałem się, iż przez ciebie i tobą jedynie żyje. To też przyrzekłem mu, iż żyć będziesz.
— Zdaje mi się, że mówiłeś, przed chwilą, o opiece, jaką roztoczyłeś nade mną. Czy jesteś, panie, doktorem?
— Jestem, pani, i doktorem również, lecz jestem nadewszystko twoim przyjacielem. Czuwałem nad twem bezpieczeństwem po nocach całych, ukryty tam, w tej bibljotece, do której przechodziłem specjalnie przebitem, przejściem, — z sąsiedniego domu, który jest teraz moją własnością.
Walentyna, przejęta uczuciem wstydliwości niewieściej, spuściła oczy i z wyrazem dumy oraz lekkiego gniewu powiedziała:
— To, coś czynił, panie, nie jest zgodne z poczuciem honoru, opieka w ten sposób dana, graniczy za zniewagą!
— Walentyno, żono mego przyjaciela! Przez cały czas całonocnych czuwań moich uwaga moja była zwrócona jedynie na ludzi, którzy przychodzili do ciebie nocą; badałem następnie jakość lekarstw, które ci podawano; gdym tylko spostrzegł rzeczy niewłaściwe, wylewałem je natychmiast z twej szklanki, a w miejsce trucizny, dawałem napój życiodajny, który wlewał w twe żyły nie śmierć, lecz życie.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.