— Przedłużasz me konanie, gdy mniemasz, że mi wracasz życie.
— Człowieku słabego serca! Czy wiesz, że wiara zdolna jest góry przenosić. Więc raz jeszcze ci mówię, raz już ostatni: wierz i miej nadzieję! Mówisz, iż przedłużam tylko twe konanie?... a ja ci na to odpowiem, wypełniaj wolę moją, bo inaczej nazwę cię niewdzięcznym. Powiem ci więcej nawet. Żądam od ciebie jednego miesiąca życia. Jednego miesiąca tylko! Jeżeli zaś po jego upływie trwać będziesz nieodmiennie w swem pragnieniu śmierci, to wtedy postawię przed tobą puchar trucizny włoskiej, która zabjia piorunem.
— Przyrzekasz mi to?
— Tak... przyrzekam, przysięgam, jak najbardziej uroczyście. Zaś czynię to, bo i ja cierpiałem, i ja w śmierci szukałem ukojenia.
— Za miesiąc więc, na twój honor przysiągłeś mi, hrabio, że — jeśli pocieszonym nie zostanę — pozwolisz mi umrzeć, nie nazywając niewdzięcznym?
— Tak jest, za miesiąc, co do jednego dnia. A wiesz ty jaki dzień dziś mamy? Piątego września!... W dniu tym, lat dziesięć temu, ocaliłem życie twemu ojcu, który w dniu tym, podobnie jak ty teraz, chciał umrzeć.
Morrel pochwycił rękę hrabiego gorąco mu ją uścisnął.
— Za miesiąc będziesz miał na swym stole czarę z trucizną, lub karabin angielski, który cię nie zawiedzie — do wyboru. Czeka cię więc śmierć pewna, szybka, bezbolesna prawie. Wzamian jednak przysięgnij mi, nie to już — że nie odbierzesz sobie życia, lecz że dołożysz wszelkich usiłowań, ażeby tej chwili dożyć.
— Przysięgam.
Monte Christo przycisnął młodzieńca do swego serca i długo trzymał go w tym uścisku.
— A teraz — rzekł — od tej chwili ze mną mieszkać będziesz. Zajmiesz apartament Hayde, która tej nocy wyjechała.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.