zaś moja była zupełnie pusta. Odłożyłem więc tę wypłatę do jutra, no i nocy tej wyjeżdżam właśnie, dla uniknięcia tego jutra, które byłoby dla mnie nader przykre. Zrozumiałaś to, prawda? Piszę: — zrozumiałaś, ponieważ doskonale ci jest, jak zawsze, wiadomy stan moich interesów. Znałaś je zawsze lepiej ode mnie, albowiem gdyby tak szło o powiedzenie, gdzie się podziała większa część majątku mego, wcale poważnego? — ja nie potrafiłbym uczynić tego, gdy ty, wprost przeciwnie, powiedzieć byś to mogła niewątpliwie, ponieważ właśnie przez twoje drobne rączki przepłynął.
Zadziwiać cię będzie, być może, iż ta zmiana przyszła tak nagle? Mam jednak nadzieję, iż w popiołach płomienia, który strawił mą fortunę, ty, napewno, znalazłaś niejeden kawałek złota!
Z tą nadzieją w sercu oddalam się od ciebie, moja zacna i roztropna małżonko. Sumienie moje nie czyni mi przytem żadnych wyrzutów, iż cię opuszczam, pozostali ci bowiem jeszcze przyjaciele...
Kiedym cię brał za małżonkę, byłaś bogatą, ale nie nazbyt szanowaną. Od tego czasu majątek swój, jak i twój, znacznie powiększyłem, aż do ostatniego roku, w którym spadła na mnie istna lawina niespodziewanych bankructw i innych niepowodzeń. Twój jednak majątek pozostał nienaruszony, a nawet — powiększony znacznie, gdyż ty sama nad tem pracowałaś, przy pomocy swych... przeczuć. Zostawiam cię więc taką, jaką cię wziąłem; to jest — bogatą i nie nazbyt wielkim szacunkiem otoczoną.
Bywaj zdrowa. Od dzisiaj i ja — tylko dla siebie zaczynam pracować.
Baronowa wzrokiem śledziła Debraya w czasie, gdy ten list odczytywał i nie bez przykrości spostrzegła, iż parokrotnie przygryzał on wargi, ażeby się nie roześmiać.
Gdy skończył, odezwała się baronowa tonem przymilnym, lecz jakby i błagalnym: