— Przeczytałeś?... Jestem teraz wolna...
— Ależ tak — zimno odpowiedział Debray — to też zapytuję panią, co zamierzasz zrobić?
— Myślałam, że... zastanowimy się nad tem razem — odpowiedziała słomiana wdowa, ze ściśniętem sercem.
— Więc pani ode mnie żądasz rady?... W takim razie ja doradzałbym ci wyjazd, pani baronowo — z odpychającym chłodem powiedział młody dyplomata.
— Wyjechać!... z beznadziejnym smutkiem w głosie odpowiedziała Danglarsowa.
— Byłoby to najlepsze wyjście z tej przykrej, przyznać to należy, sytuacji. Jesteś pani bogata i wolna, jak to z całą słusznością zaznacza pan Danglars. Bo położenie pani w Paryżu, po „wyjeździe“ panny Eugenji i ucieczce, mówiąc otwarcie, pana Danglarsa, z pewnością nie może być zaliczone do najprzyjemniejszych. W dodatku, gdybyś chciała pozostać w Paryżu, musiałabyś się ukrywać ze swem bogactwem, gdyż inaczej majątek twój zabraliby wierzyciele twego męża, który musiał pozostawić kolosalne długi.
Baronowa wysłuchała tej na zimno wygłoszonej przemowy z nietajoną rozpaczą.
— Więc zostałam sama, sama jedna na świecie?
— Został ci jeszcze, pani, na pociechę majątek i to wcale nie najgorszy. Jako uczciwy wspólnik, pospieszę zdać ci z niego rachunek — powiedział Debray, wyjmując z biurka książki handlowe.
— Pani — powiedział sucho — przed rokiem zawarliśmy spółkę, do której ty przystąpiłaś z kapitałem 500.000 franków, gdy ja dałem swoje wiadomości z ministerstwa spraw zagranicznych. Nasze operacje giełdowe były różne; raz szczęśliwe, to znów mniej udane, w ostatecznym jednak wyniku w kasie naszej, w obecnej chwili, jak wykazują książki, znajduje się suma 6.740.000 franków, z której na ciebie przypada suma 3.620.000 franków, a na mnie suma pozostała, o pół miljona mniejsza. To, co stało się dzisiejszej nocy, przewidywałem
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.