Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

miast na giełdzie — grywać będzie na wyścigach i w ruletę, w tajnych domach gry, zaś kochankami jej będą teraz żokieje i krupierzy.
Wziął raz jeszcze do ręki księgi, zsumował ponownie, a następnie wyszeptał:
— No, mam majątku cztery miljony trzysta pięćdziesiąt tysięcy franków. Co za szkoda, że ta panna de Villefort umarła! Ta miła panienka była dla mnie partją ze wszech miar odpowiednią.
W tej samej chwili, gdy Debray liczył swe miljony, na facjatce tegoż domu krzątała się koło gospodarstwa jedna z bohaterek powieści naszej, Mercedes, matka Alberta.
Była hrabina Morcef zmieniła się bardzo od czasu, gdyśmy ją widzieli po raz ostatni. Nie dlatego, by dawniejsze szaty miały podnosić urodę jej, lecz dlatego, że oczy straciły dawny blask, a na ustach jej zgasł czarujący uśmiech, stygmat bólu i cierpienia osiadł na jej twarzy.
Dzisiejsza Mercedes wyglądała tak, jak królowa, której odebrano królestwo i zamieszkać kazano w skromnej chatce.
Pokoik jej był wybity ciemnym, najlichszego gatunku papierem, na podłodze nie było dywanu, sprzęty nakoniec raziły wprost wzrok swą tandetnością.
W takiem mieszkaniu żyć musiała hrabina de Morcef, po opuszczeniu swego pałacu.
Z Albertem było jeszcze gorzej. Chciał chodzić bez rękawiczek, ale zbyt wydelikacone ręce zwracały uwagę przechodniów, chciał pieszo załatwiać interesy, lecz wytworne cienkie obuwie nie pozwalało mu na to...
To nieznośne życie należało nieodzownie zmienić, to też Albert zaczął myśleć o tem usilnie.
— Matko moja — powiedział w tej właśnie chwili, gdy pani Danglars schodziła ze schodów, po rozmowie z kochankiem — musimy policzyć resztę naszych kapitałów, gdyż jest mi to potrzebne do rozwinięcia mych planów.