Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

się znajdujemy oboje, nie jesteśmy natyle jeszcze ubodzy byśmy żyć mieli z łaski naszych byłych znajomych. Podróż mamy już opłaconą, a nawet pozostało nam jakieś parę tysięcy franków na pierwsze miesiące życia.
Rumieniec wystąpił na czoło Debray, gdy pomyślał, iż on ma właśnie w tece przeszło cztery miljony franków, „zapracowane“ grą na giełdzie, prowadzoną nie swemi pieniędzmi, notabene.
Aczkolwiek nie był to umysł do głębszych, filozoficznych dociekań zdolny, stanął mu niemniej w oczach obraz rażącego kontrastu. W jednym i tym samym domu znajdowały się przed godziną dwie kobiety. Jedna z nich, bez żadnej uczciwości, wstydu, ambicji... opuszczała dom ten w przekonaniu, że została pokrzywdzona, okropnie przez los dotknięta i zrujnowana, aczkolwiek wynosiła ze swej ostatniej schadzki z kochankiem trzy miljony franków w podręcznej torebce; gdy druga — istotnie przez los najniewinniej dotknięta — wychodziła z niego z dumnie podniesionem czołem, zupełnie pewna swej przyszłości, wiedząc, iż będzie do końca nieposzlakowaną, mając przy sobie parę tysięcy zaledwie, zdobytych krwią swego syna!
To porównanie i jego z nóg zbiło. Pomyślał, iż może przyszłoby mu do głowy porównywać siebie z Morcefem, który zaciągnął się do wojsk kolonjalnych, by tem zdobyć dla swej matki kawałek chleba, oddając jednocześnie miljony swego ojca na ubogich, gdy on...
W parę godzin później, gdy mrok już zapadł, Mercedes, po tkliwem pożegnaniu się z synem, wsiadła do dyliżansa i odjechała.
Jakiś mężczyzna, ukrywający się w chwili tej pomiędzy oczekującemi na swą kolej karetkami podróżnemi, obserwował z zapartym oddechem, jak Albert żegnał się z matką, jak w końcu ta odjechała, jak Albert oddalił się wreszcie.
— A więc dokonało się! — rzekł do siebie ów mężczyzna, gdy mrok, pustka i cisza zapanowały na dziedzińcu po poprzeddnim gwarze — dopomóż mi teraz, Boże!... bym zdołał wrócić tym dwom istotom szczęście, które im wydarłem!