PRZESZŁOŚĆ.
Ze ściśniętem sercem opuścił hrabia dom przy alei Meillian, dom swego ojca, pozostawiając w nim Mercdes — bez nadziei ujrzenia jej kiedykolwiek.
Od śmierci małego Edwardka, Monte Christo zmienił się ogromnie.
Osiągnąwszy swój cel, doszedłszy do szczytu zemsty, bezmierną wytrwałością swą i potęgą woli — ujrzał po drugiej stronie.. przepaść zwątpienia.
Ale to jeszcze nie wszystko. Rozmowa z Mercedes rozbudziła w nim wygasłe wspomnienia, rozżagwiła tęsknoty.
I ten człowiek niezłomny ugiął się pod ciężarem swych czynów, dokonanych nakoniec.
W głębokiej zadumie szedł bezwiednie przed siebie, aż znalazł się na ulicy Caisserie.
Tą samą ulicą przed dwudziestu czterema laty, prowadziła go wśród nocy straż w głuchem milczeniu.
— Te same stoją domy, te same, jak wtedy — mówił do siebie Monte Christo — tylko wtedy noc była i ciemność, ciemność dokoła mnie i we mnie; dziś zaś mamy jasny i słoneczny dzień. Gdybyż jasno było i słonecznie w duszy mojej! Niestety jednak...
Tak rozmyślając, doszedł aż do Consignes, to jest do portu.
Mały stateczek żaglowy przepływał mimo.
Monte Christo zakrzyknął na sternika, a na ten zew żaglo-