wiec zawrócił mometalnie i przybił do brzegu, oczekując na rozkazy.
Pogoda była cudowna, jakby zapraszała do przejażdżki. Purpurą oblewające się słońce skłaniało się ku zachodowi, morze było bardzo spokojne, bez najmniejszej fali, tak iż wyglądało, jak lustrzana tafla.
Hrabia jednakże ciągle miał w oczach przeszłość. Nie widział zupełnie pogodnego nieba, nie widział słońca! W płaszcz owinięty, oczyma duszy wpatrywał się w noc, w ową noc pamiętną, mroczną i straszliwą, w czasie której jedyną jasnością, jaką wtedy dojrzał, było światełko, błyskające w osadzie Katalonów. Potem przyszła wizja czerniejących wśród fal morza kunturów zamku If i wspomnienie krótkiej walki, jaką stoczył z żołnierzami, gdy się chciał rzucić w morze...
Wszystkie to wspomnienia wstrząsnęły nim do głębi.
Postanowił odświeżyć je, raz jeszcze ujrzeć na jawie mroczne mury złowrogiego zamku, wskoczył więc do łodzi i rozkazał się wieźć do zamku If.
Lotny stateczek jak strzała pruł fale morza i bardzo szybko stanął na miejscu.
Hrabia, gdy ujrzał złowrogie mury twierdzy, bezwiednym ruchem rzucił się w tył i jakby zamarł, aż sternik łodzi pełnym szacunku tonem zwrócił jego uwagę, iż już przybyli na miejsce.
Monte Christo przypomniał sobie, że wtedy — podpłynęli do tego samego miejsca, tylko że wtedy bagnety wskazywały mu drogę i pouczyły, że trzeba wysiadać.
Dziś przybył tutaj z własnej i nieprzymuszonej woli i wysiadł z łodzi — wolny.
W zamku If, od czasu rewolucji lipcowej — nie było już więźniów stanu, to też był on teraz nieomal zupełnie pusty.
Zamieszkiwał w nim tylko jeden dozorca, któremu powierzono nadzór nad całością gmachu, a który z niecierpliwością i utęsknieniem oczekiwał na ciekawych, którzy od czasu do czasu przybywali, ażeby obejrzeć mury złowrogiego więzienia stanu, budzącego ongi tak straszliwą trwogę.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.