więźniowie ci byli, oczywiście, w porozumieniu ze sobą. Jak długo to trwało? — nie wiadomo. Przyszedł jednak dzień, w którym wszystko wydało się; zaś stało się to za przyczyną śmierci opata. Niech pan zgadnie, jak postąpił wtedy młodszy z więźniów? — zapytał dozorca.
— Nie zgadnę chyba! — odpowiedział Monte Christo.
— Wziął ciało zmarłego, przeniósł je do swej celi i ułożył na swem łóżku twarzą do ściany, sam zaś wrócił do celi opata, otwór założył starannie kamieniami, a następnie zajął miejsce w worku, który tutaj zastępuje trumnę. Co pan powiesz na tak szalony czyn?
Monte Christo na pytanie to odpowiedział milczeniem; przymknął oczy, przeżywając powtórnie wszystkie zdarzenia, jakie w tych pamiętnych chwilach miały miejsce.
Odźwierny mówił dalej:
— Więzień robił tak w nadziei, iż z celi więziennej przeniosą go do jakiegoś domu pogrzebowego i tam zostawią go na noc, a wtedy wydostanie się on z kaplicy, rzuci do morza i tym sposobem ucieknie. Na nieszczęście, inne były zwyczaje w więzieniu twierdzy, które wszystkie te zamiary obróciły wniwecz. Umarłych tutaj nie grzebano i nie odprawiano przy ich ciałach żadnych modłów; poprostu wynosiło się zmarłych z celi i — po przywiązaniu im trzydziesto-funtowej kuli do nóg — rzucano ze skał do morza. Tak się i w tym wypadku stało, śmiałka rzucono do morza z najwyższego punktu murów.
Nazajutrz ciało opata znaleziono w celi młodszego więźnia i tym sposobem całą tajemnicę ujawniono, gdyż i grabarze przyznali się wtedy, o czem poprzednio woleli milczeć, iż w chwili, gdy worek rzucono w powietrze, usłyszeli przerażający krzyk, stłumiony przez fale morza, w których znikł worek wraz z ciałem.
Monte Christo z zapartym oddechem słuchał tego opowiadania; pot zimny spływał mu po czole.
— Czyż żadna wieść nie doszła was potem o tym więźniu? — zapytał po chwili.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/237
Ta strona została uwierzytelniona.