— Niestety, już ich nie mam. Sprzedałem je wszystkie zwiedzającym zamek. I sprzedałem dobrze, bo były to rzeczy wyjątkowo ciekawe. Z przedmiotów znalezionych pozostało mi jedynie parę kawałków płótna, zapisanego jakby jakimś bardzo lichym atramentem.
— Co? masz dzieło Farji!?
— Nie wiem ja tam, czy to jest jakieś dzieło, zaś pozostało mi, bo nikogo nie interesowały pożółkłe kawałki starego płótna.
— A więc idź i przynieś mi to, mój przyjacielu — rzekł hrabia — jeżeli zaś będzie to istotnie dzieło opata, w więzieniu napisane, to możesz być o siebie spokojny.
— Biegnę, panie, i wrócę, jak tylko będę mógł najprędzej.
Po wyjściu odźwiernego, Monte Christo z kornie pochyloną głową ukląkł przy szczątkach łóżka. które teraz zdało mu się ołtarzem świętym.
— Ojcze mój!... któryś mi dał wolność, wiedzę i bogactwo! Ty, mający świadomość złego i dobrego! — jeżeli po tamtej stronie śmierci pozostaje coś z nas, żyjących na ziemi tej, zaklinam cię, duchu wyższy, szlachetne serce i duszo czysta, w imię miłości ojcowskiej, jaką miałeś dla mnie, i szacunku synowskiego, jaki ja uczuwałem dla ciebie, daj jakiś znak, przemów do mnie jakimś nieziemskim sposobem i zniszcz we mnie ducha zwątpienia, uspokój serce me, zbudź wiarę, że czyny me były zgodne z wolą Boga, bo inaczej zginę w męce dusznej i zgryzocie.
I Edmund zamarł w bezruchu.
— Proszę pana! — dał się słyszeć głos za nim.
Monte Christo zadrżał i odwrócił głowę.
To odźwierny stał za nim i podawał mu zwoje płótna, na których opat własną swą krwią przekazał potomności wszystkie skarby swego potężnego ducha.
Rękopis zawierał, jak wiemy, pracę opata Farji o Państwie Zjednoczonych Włoch.
Hrabia rozwinął jeden zwój i przeczytał słowa:
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.