„Wyrwiesz smokowi zęby i rzucisz je lwom pod nogi — powiedział Pan“.
— A więc dałeś mi odpowiedź! — zakrzyknął uradowany — dzięki ci za to, ojcze, dzięki!
Następnie wyjął z bocznej kieszeni surduta książeczkę czekową, wypisał na wyrwanym czeku sumę 100.000 franków i rzekł, dając kartkę odźwiernemu.
— Oto twa, za te płótna, nagroda. Jednę mam tylko do ciebie prośbę, byś przeczytał kartkę tę dopiero wtedy, gdy się stąd oddalę.
Po słowach tych, Monte Christo ukrył na piersiach pożółkłe kawały płótna, które, niemniej, miały dla niego wartość największych skarbów, następnie wybiegł z lochów, dotarł do wybrzeża, a wsiadając do łodzi zawołał:
—Do Marsylji, prędko!
A po chwili, gdy łódź była już na pełnem morzu, dodał:
— Biada tym, z których rozkazu byłem tutaj więziony, i biada tym, którzy zapomnieli o więzionym!
Gdy łódź przepływała w pobliżu osady Katalonów, hrabia odwrócił się i słodkie imię kobiece wybiegło na jego usta.
Jego dusza pławiła się w blaskach. Zwycięstwo było zupełne! Nietylko bowiem pokonał zwątpienie, lecz przezwyciężył wreszcie dawną miłość.
Imię albowiem, które rozkwitło na jego ustach było: Hayde!
— Gdy łódź dopłynęła do brzegu, Monte Christo, po jej opuszczeniu, udał się bezzwłocznie na cmentarz, gdzie spodziewał się znaleźć Morrela.
I on także ongi, przed dziesięcioma laty, z rozedrganą duszą szukał grobu na cmentarzu tym i szukał napróżno.
On, który wracał do swego rodzinnego miasta z miljonami, — nie mógł znaleźć grobu swego ojca, który umarł z głodu!
Czcigodny kupiec był jednak szczęśliwszy; pochowano go obok mogiły żony, a na grobach postawiono marmurowe obeliski i naokół zasadzono cyprysy.
Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/242
Ta strona została uwierzytelniona.