Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.
PEPPINO.

W chwili, gdy statek hrabiego niknął w mgłach nocy i oddalenia, jakiś mężczyzna z dużym pośpiechem jadący pocztą z Florencji do Rzymu, tylko co opuścił miasteczko Aquapenrente.
Jechał szybko, nie do tego jednak stopnia, by to zwracać mogło uwagę, lub budzić podejrzenia
Podróżny ten był odziany w skromny wprawdzie, lecz jednocześnie bardzo wytworny surdut, na klapie którego widniała wstążka Legji honorowej
Oznaka ta, jak również akcent, jakim przemawiał, wskazywały, iż jest on francuzem. Że nie był włochem poznać to można było odrazu, gdy się tylko odezwał, nie umiał po włosku więcej ponad parę wyrazów, znanych w muzyce.
— Allegro! — dawał polecenie pocztyljonowi przy każdem wsiadaniu.
— Moderato!... odzywał się stale, wysiadając.
Dwa te wyrazy, bezustannie powtarzane, pobudzały, rzecz prosta, do szalonego śmiechu wszystkich pocztyljonów.
Na widok odwiecznego miasta, to jest przy wjeździe do la Sarta, skąd Rzym w całym swym majestacie się przedstawia, podróżnik ów niczem nie ujawnił swego zdumienia i zachwytu. Cud katedry św. Piotra był widocznie dla niego najzupełniej obojętny. Dobył on jedynie z pugilaresu papier we czworo zło-