Powiedz temu aniołowi, który wkrótce zostanie twą żoną, by od czasu do czasu pomodliła się za człowieka, który, jak szatan sądził przez chwilę, iż jest równy Bogu, a który potem z całą pokorą uznał, iż tylko w Bogu jest mądrość najwyższa i potęga nieogarnięta. Być może, iż modlitwy te sprawią, iż zgryzoty człowieka tego będą mniejsze.
Co się ciebie tyczy, Morrelu, to masz wyjaśnienie mego tajemniczego względem ciebie postępowania: tylko ten, który spadł na samo dno niedoli, jest zdolny odczuć i ocenić szczęście najwyższe.
Żyjcie i bądźcie szczęśliwi, najukochańsze dzieci serca mego, i pamiętajcie, iż cała mądrość życia w tej jedynie mieści się prawdzie: „Czekać i mieć nadzieję“. Twój przyjaciel — Edmund Dantes
W czasie czytania tego listu, z którego dowiedziała się dopiero o nieszczęściu ojca i śmierci brata, Walentyna zapłakała gorzko.
Drogo swe szczęście okupiła!
— Gdzie jest hrabia? — zapytał Morrel, po przeczytaniu listu.
Jakób wskazał na horyzont.
W oddali, na wąskiej linji, rozdzielającej powierzchnię wód od nieba, widniał w błyskach wschodzącego słońca biały żagiel, jak skrzydło mewy.
— Odjechał!... zawołał Morrel — odjechał!... Żegnam cię, mój ojcze!
— I ona odjechała — powiedziała cicho Walentyna. — Bywaj zdrowa... przyjaciółko moja, siostro jedyna.
— Kto wie, czy zobaczymy ich kiedykolwiek? — zawołał Morrel, ocierając łzy.
— Przyjacielu — dała odpowiedź Walentyna — czyż hrabia nie pouczył cię, iż całą mądrością życia jest: „czekać i mieć nadzieję“!?