Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.
—   10   —

stołu, przyglądała się z góry temu, co pisała, a właściwie, co zamierzała pisać, jej towarzyszka.
Skoro jesteśmy już w pokoju, musimy przyjrzeć się bliżej dziewczętom. Pierwsza, ta, co klęczała na krześle, wesoła, śmiejąca się, była dziewczyną piękną, mogącą mieć lat dziewiętnaście do dwudziestu, smagła, brunetka, odznaczająca się cudownie pięknemi, żywemi oczyma, błyskającemi z pod brwi, śmiało zarysowanych, oraz zębami białemi jak perły, kryjącemi się pod wargami, jakby utoczonemi z koralu.
W każdym jej ruchu zdradzało się usposobienie ruchliwe; mówiąc, śmiejąc się, nie siedziała, a właściwie nie klęczała spokojnie, lecz wiła się, wyginała, jakby przy grze w piłkę.
Druga, zajęta pasaniem, spoglądała na swą burzliwą towarzyszkę oczyma niebieskiemi, czystemi, jasnemi jak niebo. Włosy jej koloru blond popielatego spadały w jedwabistych splotach na ramiona i na policzki, zabarwione jak wnętrze muszli perłowej. Ręka jej, spoczywająca na papierze, delikatna, lecz drobna, zdradzała wiek młody. Za każdym wybuchem śmiechu swej przyjaciółki wzruszała, niby nieco zagniewana, ramionami białemi, kształtnemi, którym jednak brakowało jeszcze owej siły, owego wykończenia, jakieby chętnie chciało ujrzeć oko znawcy.
— Montalais, Montalais — odezwała się nareszcie głosem dźwięcznym, śpiewnym — śmiejesz się za głośno... i nie dosłyszysz dzwonka księżnej pani, gdy wezwie cię do siebie.
Młoda dziewczyna, którą nazwano Montalais, nie wzięła sobie widocznie do serca owej admonicji, bo wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem i jeszcze żywiej się poruszała i wyginała. Uspokoiwszy się nareszcie, odrzekła:
— Ludwiko... nie mówisz, moja droga, tego, co myślisz... a właściwie myślisz inaczej, niż mówisz. Wiesz dobrze, że dzwonek księżnej pani słychać doskonale nawet na moście w Blois, a więc tembardziej usłyszę go tu, w tym pokoju, gdy mnie księżna pani przywoła. Nie trudno to jednak zgadnąć, o co ci idzie... Gniewasz się, że ja śmiechem moim przeszkadzam ci w pisaniu... Boisz się, aby tu nie przybiegła pani de