Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.
—   105   —

Potem, zwracając się do Grimauda, którego oczy żywe i inteligentne starały się odgadnąć myśl królewską, zapytał:
— Mój przyjacielu, czy twój pan, hrabia de La Fere, mieszka w tych okolicach?
— Tam — odrzekł Grimaud, wskazując ręką wyciągniętą na dom za bramą....
— A czy pan hrabia jest w tej chwili w domu?...
— W głębi pod kasztanami.
— Parry — rzekł król — nie mogę zaniedbać sposobności, tak dla mnie przyjemnej, i nie podziękować temu szlachcicowi za poświęcenie i wspaniałomyślność, jaką okazał względem mej rodziny. Potrzymaj mi konia, mój przyjacielu!...
I, rzuciwszy cugle do rąk Grimauda, wszedł sam do Athosa, jak równy do równego.
Karol, objaśniony zwięzłą odpowiedzią: „w głębi pod kasztanami“, wyminął dom na lewo i udał się na prawo w wskazaną aleję. Nietrudno mu było zresztą trafić; zdaleka już widniał szczyt drzewa, przewyższającego inne, a okrytego wcześnie rozwiniętem liściem i kwieciem.
Na odgłos jego kroków, hrabia de La Fere odwrócił głowę i, widząc nieznajomego o postawie pięknej i szlachetnej, zbliżającego się ku niemu, zdjął kapelusz z głowy i czekał. O kilka kroków Karol również zdjął kapelusz, poczem, jak gdyby odpowiadając na nieme zapytanie hrabiego, rzekł:
— Panie hrabio, przychodzę spełnić obowiązek mój względem pana. Oddawna już winien jestem złożyć ci wyrazy najgłębszej wdzięczności. Jestem Karol Stuart, syn Karola I-go, który panował nad Anglją i zginął na szafocie.
Na dźwięk tego dostojnego imienia, Athos poczuł jak dreszcz przebiegł mu po żyłach a widok, jak młody monarcha stał przed nim z odkrytą głową i dłoń swą doń wyciągał, wycisnął mu dwie łzy, co na chwilę zmąciły pogodny lazur jego oczu i szybko stoczyły się po policzkach.
Opuścił głowę i skłonił się z szacunkiem.
Młody król ujął go za rękę i rzekł: