Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.
—   110   —

— Wszystkie te straszne szczegóły już mi Parry opowiadał.
Athos skłonił się i dodał:
— Nie mógł jednak opowiedzieć tego, co zaszło miedzy Bogiem, a ojcem Waszej Królewskiej Mości, i mną, gdyż ja sam nigdy o tem nie wspominałem nawet najbliższym moim przyjaciołom. „Oddal się — rzekł dostojny skazaniec do swego kata, osłoniętego maską — tylko na chwilę... wiesz przecie, że i tak głowa moja do ciebie należy... Pamiętaj jednak nie uderzać wcześniej, aż dam ci znak. Chce tymczasem się swobodnie pomodlić“.
Pzepraszam cię, hrabio — rzekł Karol II-gi blednąc — lecz znając wszelkie szczegóły tego strasznego, krwawego wypadku, szczegóły, których nie wyjawiłeś, jak sam powiadasz nikomu, czy wiesz, jak się nazywał ten kat piekielny, ten nędznik, co ukrył swą twarz, aby bezkarnie zabić króla.
Athos pobladł nieznacznie.
— Jego nazwisko?.. — rzekł — tak jest... znam je, lecz nie mogę wyjawić.
— Co się z nim stało, nikt bowiem w Anglji nie wie o jego losie?
— Umarł!..
— Lecz nie umarł na łożu?... nie umarł przecież śmiercią spokojną, słodką, śmiercią ludzi uczciwych?...
— Umarł śmiercią gwałtowną, podczas nocy strasznej, burzliwej, wśród objawów najstraszniejszego gniewu Boga i ludzi!... Ciało jego, przeszyte sztyletem, pochłonęły fale oceanu... Niechaj Bóg wybaczy jego zabójcy.
— Pomińmy to — przerwał Karol, widząc, że hrabia nie chce więcej rozmawiać o tym przedmiocie.
— Król Anglji, przemówiwszy w sposób, jak to już wspomniałem do zamaskowanego kata, dodał: „uderzysz, rozumiesz mnie?... uderzysz, gdy wyciągnę ręce i powiem słowo: REMEMBER“.
— Istotnie... — odrzekł Karol — wiem, że to było ostatnie słowo, wymówione przez mego ojca. Do dziś dnia jednak nie wiem, dlaczego wymówił to słowo, do kogo je zwrócił?