Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.
—   113   —

— General Monk, Najjaśniejszy Panie, nie mógł odkryć skarbu, o którym mówię.
— Tak... być może... lecz czyż pójdę tam, czyż oddam się w ręce Monka, aby odzyskać ów skarb?... A!... widzisz, hrabio, że przeznaczenie jest silniejsze... Stawia ono zapory wszędzie, gdzie się ruszę... przybija mnie natychmiast, gdy się podniosę. Cóż zrobię, mając do pomocy Parrego... którego Monk już raz wypędził. Nie... nie... hrabio kochany... to już cios ostatni.
— To, czego Wasza Królewska Mość nie może uczynić, czego Parry nawet próbować nie może, czy sądzisz, Najjaśniejszy Panie, że mógłbym ja wykonać?...
— Jakto, hrabio, ty byś poszedł?...
— Jeżeli Wasza Królewska Mość pozwoli — rzekł Athos, kłaniając się — pójdę, Najjaśniejszy Panie, pójdę...
— Ty, hrabio, tak szczęśliwy tutaj?
— Nigdy nie jestem szczęśliwy, Najjaśniejszy Panie, dopóki mam jakiś obowiązek do spełnienia.... a obowiązek to najszczytniejszy, jaki zostawił mi ojciec Waszej Królewskiej Mości, czuwania nad twym majątkiem, Najjaśniejszy Panie, i użycia go w razie potrzeby.
— Panie hrabio — zawołał król, zapominając o wszelkiej etykiecie i rzucając się na szyję Athosowi — tyś mi dowodem, że jest Bóg w niebie, i że ten Bóg zsyła czasami wysłańców na pociechę nieszczęśliwym, co jęczą na tym padole płaczu.
Athos, wzruszony tym wybuchem, podziękował głębokim ukłonem i przybliżając się do okna, zawołał:
— Grimaud!... konie!...
Po chwili przed gankiem domu stanęły dwa konie osiodłane; trzymał je za cugle Grimaud, również gotowy do podróży.
— Blaisois... ten list prześlesz wicehrabiemu de Bragelonne. Gdyby kto pytał o mnie, powiesz, że wyjechałem do Paryża. Zostawiam dom cały na twojej opiece, Blaisois.
Blaisois skłonił się, uścisnął Grimauda, i zamknął bramę.