Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.
—   115   —

liczyć w każdej sprawie na pomoc trzech ludzi — wiernych, dzielnych i pewnych.
Lecz d‘Artagnan nie należał do ludzi, łatwo się zniechęcających. Widząc, iż dalszy popyt w Pierrefonds do niczego nie prowadzi, na drugi zaraz dzień udał się do Paryża. Po dwóch dniach śpiesznej podróży zsiadł z konia przy ul. Lombardów, przed sklepem pod „Złotym tłuczkiem“.
Człowiek, doskonale wyglądający, przybrany w duży biały fartuch, i gładzący siwy wąs zgrabną, tłustą ręką, krzyknął z radości, ujrzawszy srokatego konia.
— Pan kawaler d‘Artagnan?... — zawołał — to pan?...
— Dzień dobry, kochany Planchet, dzień dobry — odrzekł d‘Artagnan, wchodząc do sklepu z miną wielkopańską.
— Prędzej... prędzej!... — wołał Planchet — niech tam który zajmie się koniem pana d‘Artagnan, inny pokojem, a ty — dodał, zwracając się do najbliższego z chłopców — pobiegnij do kuchni, niech przygotują kolację.
— Dziękuję, Planchet... Jak się macie, chłopcy — rzekł d‘Artagnan do uwijających się na wyścigi.
Sklep był doskonale zaopatrzony. W powietrzu unosiła się silna woń imbiru, cynamonu i pieprzu tłuczonego. D‘Artagnan, nieprzyzwyczajony do tej woni, kichnął kilka razy.
Chłopcy uszczęśliwieni, że znajdują się w obecności tak słynnego rycerza, porucznika muszkieterów, człowieka, który mógł widzieć króla, ile razy mu się podobało, zabrali się do pracy z zapałem, graniczącym z szaleństwem, i usługiwali kupującym z szybkością i wprawą, ale zarazem z pewnego rodzaju wyższością nad całym tym tłumem, przybywającym do sklepu.
Planchet odbierał pieniądze i wydawał rachunki, przerywając pracę swą komplementami, pod adresem dawnego swego pana.
D‘Artagnan skorzystał ze stosownej chwili i przypatrzył się twarzy Plancheta, którego już od roku nie widział. Dawnemu jego służącemu urósł brzuszek, lecz twarz jeszcze nie stłuściała. Wzrok jego błyszczał jak dawniej, bystro i żywo, otyłość, zakrywająca wszelkie wydatności twarzy ludzkiej, nie dotknęła jeszcze jego kości policzkowych, wystających, a będących ozna-