Po chwili milczenia, podczas którego zdawało się, że d‘Artagnan zbiera nie myśl, lecz wszystkie myśli:
— Musiałeś zapewne — rzekł — słyszeć o Jego Królewskiej Mości Karolu I-ym, królu angielskim.
— Niestety... tak, proszę pana... pan sam przecie wraz z tamtymi panami, opuściliście Francję, chcąc nieść mu pomoc; lecz pomimo tej pomocy, upadł on, i omal was w tym upadku za sobą nie pociągnął.
— Doskonale. Widzę, żet masz wyborną pamięć, kochany Planchecie.
— Bardzo źleby było, proszę pana, gdybym miał stracić pamięć, a przynajmniej w tym wypadku... Grimaud, jak panu wiadomo, nie bardzo lubi opowiadać... a jednak odstąpił od swej reguły i opowiedział nam, jak spadła głowa króla Karola. O!... tej historji nigdy w życiu nie zapomnę!.. A potem, jak pan z tamtymi panami jechaliście przez pół nocy na statku podminowanym... jak ujrzeliście panowie owego Mordaunta, wypływającego z głębi morza, ze sztyletem w piersiach... Tych rzeczy nigdy się nie zapomina...
— A jednak są ludzie, co o tem wszystkiem zapomnieli — przerwał d‘Artagnan z westchnieniem.
— To chyba ci tylko, co tego nie widzieli, lub nie słyszeli opowiadania Grimauda.