Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.
—   121   —

— Mniejsza o nich!... Jeżeli więc pamiętasz to wszystko, tem lepiej, nie potrzebuje bowiem przypominać ci jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie, że król Karol I-szy miał syna.
— Miał nawet dwóch, proszę pana — wtrącił Planchet, zadowolony, iż może popisać się znajomością tych szczegółów.
— Tak, tak, tego drugiego, co go nazywają księciem Yorku, widziałem na własne oczy tu, w Paryżu, w chwili kiedy jechał do Pałacu Królewskiego, i wtenczas to mówiono mi, że to jest młodszy syn nieboszczyka króla angielskiego. Starszego nie miałem zaszczytu widzieć, słyszałem tylko o nim.
— Otóż właśnie chodzi o tamtego, kochany Planchet... o tego pierwszego, który dawniej nosił tytuł księcia Walji, dziś zaś jest królem angielskim i nazywa się Karol II-gi.
— Król bez królestwa!... — zauważył Planchet z melancholijnem westchnieniem.
— Tak... możesz nawet dodać: nieszczęśliwy monarcha!... nieszczęśliwszy, niż ostatni nędzarz, zamieszkały na przedmieściu Paryża.
Planchet uczynił ruch, mający wyrażać politowanie, jakie odczuwa się wobec osób obcych, z któremi nigdy niema się żadnej styczności.
Nie mógł zresztą zrozumieć, co może mieć wspólnego to opowiadanie sentymentalno-polityczne, z interesem handlowym, o którym zaczął mówić d‘Artagnan, a o który Planchetowi najwięcej chodziło. D‘Artagan, umiejący z łatwością czytać w spojrzeniu ludzkiem, zrozumiał te myśl Plancheta.
— Otóż wracam do interesu — rzekł — ten młody książę Walji, król bez królestwa, jak go dobrze nazwałeś, zainteresował mnie niezwykle. Widziałem, jak żebrał poparcia u Mazariniego, który jest sknerą, i pomocy u króla Francji, który jest jeszcze dzieckiem prawie, i wydało mi się, mnie, co dobrze znam się na tem, że w inteligentnem oku upadłego monarchy, w szlachetnej jego postawie, która nie zatarła się pomimo wszelkich nieszczęść, kryje się wielkie i zacne serce człowieka i monarchy.