Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
—   133   —

Moncka i paru ludzi, coby go zamknęli i przewieźli cichaczem do króla.
— No, ale jak pan mogłeś złapać Moncka?
— Ano, udało się. Prawda, że przypadek pomógł. Ale o tem potem. Dość, że tak się złożyło, iż Monck późno wieczorem przechodził sam koło wybrzeża, gdzie rozłożyliśmy się na noc, ja i moi ludzie.
— A wojsko tak pozwoliło obcym obozować? — przerwał znów Planchet.
— Prawda, jeszczem ci nie powiedział, że przybyliśmy tam na statku rybackim, nibyto sprzedać połów, takeśmy ślicznie wytłomaczyli się, długą opowiedziałem historję, jak nas wiatr zapędził w stronę Anglji, jak tu chcielibyśmy ryby sprzedać i do domu wracać, że uwierzył generał, całkiem uwierzył, pozwolił przenocować w starej chatce nad brzegiem morza, ryby kupił... Tak tedy wieczorem, wypatrzywszy, że Monck sam idzie blisko naszej chatki, przyskoczyłem do niego, usta mu zakryłem i wpakowałem do klatki — d‘Artagnan aż uśmiechnął się na to wspomnienie. — Klatkę tośmy wpierw wyszykowali. Całkiem jak dla dzikiego zwierza. Z kratką w pokrywie, żeby się nie zdusił. Grzecznie mu wytłumaczyłem, żeby milczał, jeśli nie chce narazić się na pchniecie szpadą. Zły był, bo zły. Mało nie kąsał. Ale żeby miał krzyczeć — to nie. Tylko patrzył tak, jakby nas chciał żywcem połknąć. Ano, nie muszkietera tem straszyć. Wpakowaliśmy generała w skrzyni na statek, a że noc była ciemna, bez przeszkód, niezauważeni odbiliśmy od brzegu. Dwa dni i dwie noce jechaliśmy do Scheweningen, gdzie wówczas przebywał Karol II.
Przybiłem tam w nocy. I czas już był, bo Monck ani jeść ani pić nie chciał i tylko oczami łypał, z nienawiścią, chodem mu ciągle tłomaczył, że nic mu się złego ne stanie. Kiedym wreszcie skrzynię z generałem do króla kazał przynieść i generała wypuścić — dowiedziałem się takich rzeczy, że mi włosy dębem na głowie stanęły. Bo oto generał, gdym go przed Jego Królewska Mość Karola II zaprowadził, w te ozwał się słowa „Podeszliście mnie nie jak szlachta, nie jak uczciwi ludzie. Jam