przyjął wysłańca króla Karola II z wiarą i zaufaniem, pozwoliłem mu wyjąć z podziemi pieniądze, które — jak sam przyznał — były własnością króla, a on miast na uczciwość uczciwością odpowiedzieć, wydał mnie w ręce swoich wspólników. Niegodne to szlachty. Tyle wam miałem do powiedzenia i już ani słowa więcej nie powiem“. Zapamiętałem ja dobrze, mój drogi Planchet, te słowa generała, bo bardzo mnie one zdumiały i zabolały. Później dopiero, J. K. M. wytłomaczył mi, jak to dziwnie splątały się wypadki. Oto Athos, tegoż dnia, w którym ja przybyłem z zamiarem porwania Moncka, zjawił się u tegoż, jako wysłannik króla i, widząc szlachetną, prawą twarz generała wyznał mu szczerze, iż jest zwolennikiem Karola, a jednocześnie wykonawcą ostatniej woli króla Karola I. Ten Karol I, męczennik ścięty przez kata, powierzył Athosowi tajemnicę. Mianowicie ukrył on w podziemiach zamku Newcastle milion w złocie i polecił milion ten wręczyć Karolowi II, w chwili, kiedy mu będzie niezbędny. Athos święcie dopełnił zlecenia. Monck z podziwem przyjął to śmiałe wyznanie, a nie chcąc się dać prześcignąć w szlachetności, zezwolił Athosowi na zabranie skarbu. Nie chcąc wszakże, aby jego ludzie zwiedzieli się o tem, sam tylko udał się z Athosem do podziemi. Po wydobyciu skarbu Athos udał się na kwaterę, którą mu generał wyznaczył, a Monck wracał właśnie samotny do obozu, gdym ja, o niczem nie wiedząc — porwał go i uwiózł do króla. Mógł tedy łatwo podejrzewać, że byliśmy w zmowie i trudno się dziwić jego oburzeniu.
Planchet już od dobrej chwili przestał liczyć złoto, wpatrzony całkiem w porucznika.
— Tak to, mój drogi Planchet, splątany się działania moje i Athosa. I kiedym to wszystko zrozumiał, myślałem przez chwilę, że nic nie będzie z tego wszystkiego, a w dodatku ty, mój Planchet, stracisz swój kapitał. Ale stało się całkiem inaczej. Oto król, wytłomaczywszy sprawę Monckowi, nie próbował nawet rozmawiać z nim, tylko wyprowadził go z komnaty i rozkazał mi odwieźć generała do Anglji. Wsadziłem go tedy na statek i puściliśmy się w powrotną drogę. Ale
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.
— 134 —