Kardynał, wchodząc do gabinetu, zastał hrabiego de La Fere, który, czekając, podziwiał obraz Rafaela, zawieszony nad kredensem, zastawionym złotemi naczyniami. Mazarini wszedł powoli, lekki i milczący jak cień, pilnie przypatrując się, jak zwykle, twarzy hrabiego, bo z fizjognomji mającego przemówić chciał zawsze odgadnąć, jaki będzie skutek rozmowy.
Zauważył też zaraz, iż Athos jest bardzo grzeczny, lecz grzecznością zimną, prawie wyniosłą, nie mającą w sobie nic z pokory dworaków.
Ubiór Athosa był czarny ze skromnemi srebrnemi haftami. Ale miał na sobie order ś-go Ducha, Podwiązki i Złotego runa, trzy ordery, tak znakomite, że tylko król lub aktor może je razem nosić.
Mazarini długo szukał w pamięci, nieco już nadwyrężonej, nazwiska tej lodowatej postaci, lecz napróżno, nie mógł go sobie przypomnieć.
— Dowiedziałem się, — rzekł wreszcie, — że przybył do mnie posłaniec z Anglji.
I usiadł, dając znak odejścia Bernouinowi i Briennowi, który, jako sekretarz, przygotowywał się do pisania.
— Tak jest, od Jego Królewskiej Mości, króla Anglji — odpowiedział poseł.
— Jak na Anglika, mówisz pan bardzo czysto po francusku, — rzekł z przymileniem Mazarini, przyglądając się ciągle