Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.
—   145   —

skutkiem namysłu, utwierdziłem się w postanowieniu, że listu do króla nie oddam nikomu, tylko królowi.
— Kiedy tak — odpowiedział rozgniewany Mazarini, — nie zobaczysz pan ani ministra, ani króla.
Mazarini powstał.
Athos włożył depeszę do woreczka, skłonił się sztywno i postąpił kilka kroków ku drzwiom.
Ta zimna krew rozjątrzyła kardynała.
— Dziwne postępowanie dyplomatyczne!... — zawołał — czy żyjemy w czasach, kiedy Kromwell wyprawiał do nas siepaczy za swoich pełnomocników?... brakuje panu tylko kaszkietu na głowie i biblji za pasem.
— Panie — odpowiedział zimno Athos, — nie miałem nigdy takiej, jak Wasza Wysokość przyjemności, rozprawiać z Kromwellem, a jego pełnomocników tylko ze szpadą w ręku widziałem; nie wiem więc, jak się rozprawiali z pierwszymi ministrami. Co do króla Anglji, Karola II-go, wiem, że kiedy pisze do Jego Królewskiej Mości króla Ludwika XIV-go, to nie pisze do Jego Wysokości kardynała ministra, a w tem odróżnieniu nie widzę żadnej dyplomacji.
— O!... — zawołał Mazarini, podnosząc wychudłą głowę i uderzając ręką w pożółkłe czoło — teraz sobie przypominam!..
Athos spoglądał na niego zdziwiony.
— Tak, już wiem!... — mówił kardynał, przypatrując się ciągle hrabiemu; — tak, już wiem... poznałem pana, a! diavolo!... już się nie dziwię.
— Lecz ja dziwiłem się — rzekł Athos z uśmiechem, — że Wasza Wysokość, mając tak wyborną pamięć, nie poznałeś mnie.
— Zawsze uparty i zawsze kłótliwy... panie, panie... jakże cię nazywano?... zaraz... nazwisko rzeki... Potamos... nie... nazwisko wyspy... Naxos... nie, e per Jove, nazwisko góry... Athos!... otóż mam!... Cieszę się, że pana widzę i że nie jestem w Reull, gdzie musiałem się okupić panu i jego przeklętym spólnikom... Fronda!... jeszcze Fronda!... przeklęta Fronda