Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXIV.
JAK MAZARINI STAJE SIĘ ROZRZUTNYM.

Kiedy Mazarini usiłował zapomnieć o żywej trwodze, jaką uczuł, Athos i Raul, oddaliwszy się w głąb sali, przemówili do siebie kilka słów.
— Wiec jesteś w Paryżu, Raulu?... — rzekł hrabia.
— Tak, panie, od czasu powrotu księcia Kondeusza.
— Nie mogę tu z tobą rozmawiać, gdyż mają nas na oku, ale powracam zaraz do siebie, i oczekuję cię, skoro obowiązki służbowe pozwolą ci przyjść.
Raul skłonił się.
Książę Kondeusz szedł prosto ku nim.
Zaledwie Athos zdołał przypomnieć się Księciu i rzucić z godnością wykwintny komplement, uwagę ich zajęła całkowicie scena, rozgrywająca się w tej chwili między Kardynałem a księciem Filipem.
Kardynał podniósł się, wsparł na łokciu, i kiwnął na młodego brata króla, który się do niego przysunął.
— Każ, proszę, Wasza Książęca Mość, zebrać te wszystkie złote talary, — rzekł kardynał, wskazując ogromną kupę sztuk żółtych i świecących, które hrabia de Guiche potrochu ułożył przed nim, gdyż szczęście mu tego dnia sprzyjało.
— Dla mnie!... — zawołał książę andegaweński.
— Te pięćdziesiąt tysięcy talarów są twoje, mości książę.
— Darujesz mi pan?...