— Mości książę, to być nie może, aby pan Mazarini dawał Waszej książęcej mości tyle pieniędzy. — Uważaj, mości książę, rozsypujesz je. — Czego żąda od was kardynał, że tak hojny?...
— Czy nie mówiłem?... — szepnął Athos do ucha księcia Kondeusza, — może będzie odpowiedź na zapytanie Waszej książęcej mości.
— Mów więc, mości książę — powtórzył niecierpliwie kawaler Lotaryński.
— To podarunek ślubny, kochany...
— Jak to, podarunek, ślubny!...
— Tak, tak, żenię się!... — odpowiedział książę andegaweński, nie zważając, że właśnie w tej chwili przechodził obok księcia Kondeusza i hrabiego de La Fere, którzy mu się głęboko skłonili.
Kawaler Lotaryński rzucił na młodego księcia spojrzenie tak dziwne, tak nienawistne, że hrabia de La Fere zadrżał.
— Jakto, ty, mości książę, żenisz się, — powtórzył, — to niepodobna, zrobiłbyś tę niedorzeczność!...
— Ba, to nie ja ją zrobię, to inni za mnie ją robią, — odpowiedział książę andegaweński; ale chodź prędko; pójdźmy wydać te pieniądze.
To rzekłszy, znikł z towarzyszem, śmiejąc się i rozmawiając, gdy wszystkie czoła przed nim się schylały.
Wtedy książę Kondeusz rzekł do Athosa:
— Więc to jest owa tajemnica?...
— Nie ja powiedziałem ją Waszej książęcej mości.
— Żeni się z siostrą Karola II-go?...
— Zdaje mi się, że tak.
Książę rozmyślał chwilę potem oko jego żywo zabłysło.
— No, znowu szpady zawieszone, i na długo!... rzekł zwolna, jakgdyby sam do siebie mówił, poczem westchnął.
Tylko Athos zgadł, ile w tem westchnieniu zawierało się pychy, głucho tłumionej, złudzeń zgasłych, zawiedzionych nadziei, gdyż tylko Athos słyszał to westchnienie.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.
— 156 —