Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
—   17   —

— Jakże się król miewa?
— Jego królewska mość cieszy się najlepszem zdrowiem.
— A moja bratowa?
— Jej królewska mość królowa matka skarży się ciągle na ból w piersiach. W każdym razie od miesiąca znacznie się jej polepszyło.
— Mówiono mi, że pan przebywasz od księcia Kondeusza. Zapewne się omylono?
— Nie omylono się wcale. Książę polecił mi doręczyć Waszej wysokości ten oto list, na który mam oczekiwać odpowiedzi.
Raula wzruszyło cokolwiek to przyjęcie zimne, prawie bojaźliwe. Głos jego pomimowoli spadł do diapazonu niespokojnej mowy księcia, tak, że obaj prawie szeptem mówili.
Książę nie zwrócił uwagi na to, iż sam wywołał ten tajemniczy ch ód i zaczął się nie na żarty trwożyć.
Spojrzał ponuro na list księcia Kondeusza, odpieczętował go w sposób, w jaki zwykle rozpieczętowuje się listy podejrzane i, aby nikt nie mógł dostrzec wyrazu jego twarzy w czasie czytania, odwrócił się.
Księżna pani, strwożona równie jak i książę, ścigała wzrokiem każdy ruch dostojnego swego małżonka.
Raul, stropiony podobnem przyjęciem, spoglądał, nie ruszając się z miejsca w okno, poza którem widać było ogród, przyozdobiony licznemi posągami.
— Ależ!... — zawołał nagle książę, uśmiechając się rozkosznie — ależ to przyjemna niespodzianka... Bardzo miły... bardzo miły jest ten list księcia Kondeusza. Służę ci, księżno.
Stół był za szeroki, aby książę mógł sięgnąć aż do wyciągniętej ręki swej małżonki.
Raul pośpieszył z pomocą i podał list księżnej tak zręcznie, iż zjednał sobie jako podziękowanie skinienie głową i łaskawy uśmiech.
— Treść listu jest panu znaną zapewne — rzekł Gaston do Raula.